Był
słoneczny dzień, Piotr miał akurat przerwę między zabiegami. Wyszedł przed
szpital i usiadł na ławce. Wystawił twarz do słońca i zamknął oczy. Drgnął,
kiedy coś, a właściwie ktoś, położył głowę na jego ramieniu. Hana. Uśmiechnął
się na samą myśl o niej. Sam nie wiedział, na jakim poziomie są ich „relacje”,
ale nie przejmował się tym teraz. Objął ją i siedzieli tak przez dłuższą
chwilę.
—
Chyba cię nie zrozumiem... — zaczął Piotr, uśmiechając się.
—
Naprawdę? — zapytała Hana w odpowiedzi, mrużąc oczy.
—
Mhm... — wymamrotał z uśmiechem.
—
Cóż... — Kobieta również się uśmiechnęła.
Siedzieli
tak przez chwilę w ciszy, którą znowu przerwał Piotr.
—
Pójdziesz ze mną na — zawahał się, ale dokończył — kawę? Oczywiście, jak
będziesz miała czas i chęci... — dodał szybko, gdyż nie chciał zmuszać Hany do
niczego. Da jej czas. Ile będzie chciała.
— Z
miłą chęcią. Kiedy? — zapytała kobieta. W końcu... Musiała z nim porozmawiać.
—
Kiedy tylko chcesz. — Czas nie był dla niego problemem. Dla Hany był dostępny
zawsze, kiedy tego chciała i potrzebowała.
—
Dzisiaj po pracy. — Jeśli załatwi to szybciej, będzie mieć czystsze sumienie.
—
Jasne — uśmiechnął się. Znowu. I wcale mu to nie przeszkadzało. Dopiero przy
Hanie odkrył, czym tak naprawdę jest szczęście. Wiedział, że z nią mógłby
spędzić resztę życia. Był tego niemal pewien. Oby ona chciała tego samego...
—
Muszę wracać na oddział. — Hana wstała i uśmiechnęła się lekko w jego stronę.
—
Będę czekał przed szpitalem.
Patrzyłem jak odchodzi... Moje
szczęście, moja radość, kobieta, która zrobiła dla mnie tak wiele, chociaż do
tej chwili, do tego momentu, nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy. Dopiero,
gdy odeszła, wtedy, tak bardzo zapragnąłem jej przy sobie... Dopiero wtedy tak
naprawdę ją pokochałem, gdy była już za daleko, by ją dogonić.
—
Hej. — Viki przywitała się z Blanką.
—
Hej — odparła młoda Consalida, patrząc gdzieś w dal.
Victoria
pomachała dłonią przed oczami przyjaciółki.
—
Blanka!
Dziewczyna
zamrugała i przeniosła na nią lekko zdezorientowane spojrzenie.
—
Hm? — spytała, patrząc na nią.
Viki
westchnęła i wygodniej rozłożyła się na krześle. Siedziały w ogrodzie hotelu
rezydentów. Słońce świeciło w najlepsze, więc dziewczyny zrezygnowały ze
spaceru na rzecz opalania się.
—
Co tam? — zapytała, przewracając oczami.
—
Nic ciekawego — odpowiedziała Blanka, niezbyt przekonywującym tonem.
—
Co się stało? — Viki nie była głupia.
Blanka
najwyraźniej miała problem, ale, z drugiej strony, Victoria widziała, że
dziewczyna kompletnie nie ma pojęcia, jak powiedzieć to przyjaciółce.
—
Nie...
—
Blanka — przerwała jej zniecierpliwiona dziewczyna. — Co się stało?
—
Oj no, nic się nie stało... Po prostu zobaczyłam coś, czego nie powinnam...
—
Czyli co? — Victoria spojrzała na przyjaciółkę.
—
Piotr i Hana są jednak razem? — zapytała wreszcie dziewczyna, podnosząc wzrok.
—
Nie... Co?! — Viki, zdumiona, spojrzała na przyjaciółkę.
—
Widziałam ich...
—
Co widziałaś? — przerwała jej Viki, patrząc na nią podejrzliwym wzrokiem.
—
Siedzieli i... Obejmowali się...
— Cholera…
— wymamrotała Victoria, bo jakoś nic innego nie przyszło jej do głowy.
—
Oni wyglądali na naprawdę zakochanych, Viki.
— Oni?
Na zakochanych?
Powiedz, że się ze mnie nabijasz,
błagam!
— A
może jednak... Dasz im szansę? — Blanka ostrożnie spojrzała na przyjaciółkę.
—
To idiota. — Padła natychmiastowa odpowiedź ze strony Victorii.
—
No tak... A może się zmienił? — zasugerowała brunetka.
—
Jasne... Możemy zmienić temat?
—
Okej... — mruknęła Blanka. — Słońce zaszło, idziemy się przejść, chodź!
Nie
czekając na reakcję przyjaciółki wstała i w paru krokach znalazła się poza
ogrodem.
—
Chodź!
Viki
uśmiechnęła się lekko.
Po
pracy Piotr czekał na Hanę przy swoim samochodzie.
—
Jedziemy? — zapytał, gdy tylko zauważył wychodzącą ze szpitala lekarkę i
otworzył jej drzwi od strony pasażera.
—
Przecież mam swój samochód. — Hana uśmiechnęła się.
—
Rozmawiałem z twoim samochodem i powiedział, że zaczeka — oznajmił Piotr z
rozbrajającym uśmiechem na ustach.
Hana
spojrzała na chirurga i nie mogła powstrzymać szerokiego uśmiechu.
—
Jasne, jasne. — Pokręciła głową z rozbawieniem, ale wsiadła do auta.
Nie
jechali długo. Gdy dotarli na miejsce, wysiedli z samochodu i znaleźli wolny stolik
w kawiarni. Zamówili kawę i zaczęli rozmowę.
—
Więc... O czym chciałeś porozmawiać?
Wolę mieć to już za sobą.
— A
nie mogłem po prostu zaprosić cię na kawę? — zapytał Piotr, po raz kolejny się
uśmiechając.
—
No niby mogłeś, ale... — Ale jestem
pewna, że nie o to ci chodziło.
—
Ale? — Chirurg uśmiechnął się jeszcze szerzej, o ile to w ogóle możliwe.
—
Nieważne. — Hana upiła łyk kawy.
— A
ja mimo wszystko chciałbym wiedzieć.
—
Naprawdę, nie ma czego. — Teraz to ona się uśmiechnęła.
—
No dobrze, w takim razie, nie będę nalegał.
Na
chwilę zapadła cisza, po czym Piotr odważył się zapytać:
— A
co z nami?
— Z
nami?
Pięknie, sama chciałaś z nim o tym
pogadać, a teraz udajesz idiotkę? Brawo, Hana, tylko tak dalej,
pomyślała z sarkazmem.
—
Myślałem, że...
—
Że co? — zapytała Hana, może trochę za ostro.
—
Jesteś dla mnie bardzo ważna, wiesz? — powiedział Piotr, nie zważając na jej
ton.
Spojrzał
jej w oczy, aż wreszcie kobieta odwróciła wzrok.
—
Piotr... Ja...
Przecież chciałaś z nim o tym pogadać,
no wyduś coś! Wzięła głębszy oddech.
—
Ja... Ja chyba nie jestem jeszcze gotowa na nowy związek — zaczęła, unikając
patrzenia w jego oczy. — Mówiłam ci o Jamesie... — przerwała.
Piotr
spojrzał na kobietę. Chciał powiedzieć cokolwiek, wywrzeszczeć jej w twarz, że
ją kocha, ale wiedział, że to nie jest rozwiązanie, ani tym bardziej to nie ten
moment. Hana ciągle unikała jego wzroku, więc nie widziała jego smutnych i
przepełnionych bólem oczu.
—
Rozumiem. — Co innego mógł powiedzieć?
—
To nie chodzi o to, że ja nie chcę, tylko...
Piotr
bez słowa pokręcił głową.
—
Rozumiem — powtórzył. — I będę czekał.
Na
chwilę zapadła niezręczna cisza.
—
Chodź, odwiozę cię.
Hana
nie protestowała, pomimo tego, że jej samochód ciągle stał pod szpitalem. Całą
drogę do jej mieszkania nie odezwali się ani słowem.
—
Dziękuję — mruknęła dziewczyna, gdy dojechali.
—
Nie ma za co.
Jest.
—
Muszę iść, Viki czeka. Pa. — Pocałowała go na pożegnanie w policzek i czym
prędzej wyszła z samochodu. Piotr odprowadził ją spojrzeniem aż do chwili, gdy
zniknęła w drzwiach.
Będzie
czekał. Chociażby nie wiedział jak długo, będzie czekał.
—
Tak się zastanawiam...
Victoria
podniosła wzrok znad ekranu laptopa i powiodła spojrzeniem do siedzącej
naprzeciwko Hany. Kobieta uważnie przypatrywała się córce, przy okazji
marszcząc lekko nos.
—
Nad czym? — zapytała dziewczyna, z powrotem przenosząc wzrok na trzymany na
kolanach laptop.
—
Czy ty lubisz robić cokolwiek innego, czy tylko siedzieć przed tym laptopem?
—
Oczywiście — odparła Victoria tonem, który sugerował lekką irytację tym, że
Hana może w to wątpić. — A czemu cię to zastanawia?
— Bo zawsze jak wracam do
domu, zastaję ten sam obrazek: widzę ciebie i tego twojego laptopa. Naprawdę
nie można znaleźć sobie ciekawszego zajęcia?
—
Większość dnia spędzam z Blanką. — Przypomniała jej chłodno Victoria, gdyż
ostatnią rzeczą, którą miała zamiar teraz słuchać, była Hana i jej wyrzuty.
— A
jak wracasz, to od razu do laptopa. Nawet ze mną słowa nie zamienisz...
Victoria
znowu podniosła wzrok na matkę. Czy jej się tylko wydawało, czy usłyszała zawód
w głosie Hany? Spojrzała w jej szaro-niebieskie oczy, ale nie umiała z nich
wyczytać żadnych emocji, więc zrezygnowała.
— A
teraz, to przepraszam cię bardzo, co robimy? — zapytała, chcąc wygonić z głowy
te myśli.
Przecież... Niby dlaczego miałaby znowu
zacząć obchodzić Hanę? Po tym wszystkim...
—
Dobrze wiesz, że nie o to chodzi — odparła kobieta, a Viki otrząsnęła się ze
swoich niezbyt miłych przemyśleń.
—
Tak? — W głosie Victorii pojawił się sarkazm. — Nie o to? To jak twoim zdaniem
ma wyglądać ta rozmowa?
—
Normalnie.
— A
teraz to ona nie wygląda normalnie? Oczywiście, pomijając temat, bo tematu nie
ma — stwierdziła dziewczyna z lekką kpiną.
—
Jeżeli dla ciebie to jest normalna rozmowa...
—
Okej — mruknęła Victoria i na chwilę cała jej uwaga skupiła się na laptopie.
W
końcu zamknęła go i odłożyła na stół.
—
Więc, o czym chciałaś „porozmawiać”? — W jej oczach coś błysnęło.
Wyzwanie?
—
Nie wiem... — Hana jakby straciła cały zapał do tej rozmowy, a Viki z trudem
opanowała triumfalny uśmiech, który miał zamiar pojawić się na jej twarzy. —
Jakie miejsca lubisz, czym się interesujesz...
— A
ty co lubisz, hm? — Victoria spojrzała na matkę z nagłym zainteresowaniem.
—
To ja ciebie o to pytam — mruknęła Hana, odrobinę zdenerwowana.
— A
ja to już nie mogę? — zapytała Victoria, patrząc na matkę niby to niewinnym
wzrokiem.
—
Oczywiście, że możesz. Ale później. — Hana starała się zachować spokój.
—
A czemu nie teraz? Coś za coś.
—
Bo ja pierwsza zadałam pytanie. I oczekuję odpowiedzi... W końcu niewiele
rzeczy o tobie wiem, może nadszedł czas, żeby to zmienić...
—
Cóż. — Viki wzruszyła ramionami — Ale potem ty.
—
Okej — zgodziła się Hana.
Ta
rozmowa jest zdecydowanie dziwna, pomyślała Viki, patrząc
na Hanę. Ale... Skoro jej matka sama to zaproponowała...
—
Więc... — Przecież to głupie! — Jak
zauważyłaś, większość czasu spędzam przed laptopem. — Victoria nie mogła się
nie uśmiechnąć, widząc wyraz twarzy Hany. — Czym się interesuję, co lubię?
Matmę, słuchanie muzyki, biologię, czytanie książek, surfowanie po Internecie,
dobrą zabawę...
—
...i robienie mi na złość. — Hana delikatnie się uśmiechnęła.
—
No jasne, zapomniałam o najważniejszym. — Viki nie mogła powstrzymać śmiechu. —
A ty?
No
cóż, skoro obiecała...
—
Dobre filmy, muzykę, jak Przemek gra na gitarze. Pracę w szpitalu, imprezy...
—
Imprezy? To coś nowego. — Uśmiechnęła się dziewczyna.
—
Chodziło mi o imprezy takie w gronie znajomych. Dyskoteki nadal odpadają. — Na
twarzy Hany również pojawił się uśmiech.
—
Jacy wy, dorośli, potraficie być przewidywalni...
—
Za to po młodzieży można spodziewać się wszystkiego...
—
Coś sugerujesz? — zapytała Viki, z rozbawieniem wpatrując się w Hanę.
—
Nie, dlaczego?
—
Tak pytam. — Dziewczyna wzruszyła ramionami.
—
Jasne — mruknęła Hana. — Idź już lepiej spać, późno jest.
—
Jakie późno jak wcze... — Victoria umilkła, gdy jej wzrok natrafił na zegar.
23:47.
—
No, może trochę...
—
Trochę? Dobranoc. — Widząc, że Viki chce coś powiedzieć, dorzuciła: — Żadnych
sprzeciwów, dobrej nocy. — Uśmiechnęła się z triumfem, gdy dziewczyna ziewnęła.
—
No dobra, dobranoc — wymamrotała niechętnie i poszła do swojego pokoju.
Hana
tymczasem wpatrywała się w zamknięte drzwi pokoju swojej córki. Być może,
wreszcie, zaczęło się pomiędzy nimi układać, ale na jak długo? Kobieta zamknęła
oczy, gdyż doskonale wiedziała, ile to może trwać. Ale... Potrząsnęła głową.
Nie, nie będzie teraz o tym myśleć. Z takim postanowieniem ona również poszła
spać.
Następnego
dnia rano, Hana była już spóźniona do pracy. W pośpiechu zjadła śniadanie,
pożegnała się z Viki i wybiegła na parking. Cholera,
pomyślała, gdy przypomniała sobie, że jej samochód owszem, stoi na parkingu,
ale szpitalnym. Zła, wyjęła telefon, by wykręcić numer po taksówkę. Już miała
to zrobić, gdy nagle jakiś samochód wyhamował przed nią z piskiem opon.
Zdumiona, podniosła głowę.
—
Wsiadasz, czy będziesz tak stała? — zapytał Piotr, patrząc na kobietę.
—
Co ty tu robisz? — To było jedyne, co w tym momencie przyszło jej do głowy.
—
Stoję? — Mężczyzna wysiadł z auta, obszedł je i otworzył drzwi od strony
pasażera przed Haną. — Wsiadasz? Bo twój samochód zapewne ciągle stoi na
parkingu, więc...
Hana,
ciągle oszołomiona, wsiadła.
—
Nie musiałeś... — powiedziała, gdy byli już prawie u celu podróży.
—
Musiałeś, nie musiałeś... Nieważne.
Po
raz kolejny zapadła cisza. Gdy tylko dojechali, kobieta niemal wybiegła z
samochodu, mamrocząc pod nosem ciche „dziękuję”. Szybkim krokiem uciekła do szpitala. Piotr natomiast dalej
siedział w samochodzie, delikatnie się uśmiechając. W końcu dyżur zaczynał
dopiero za dwie godziny, więc nigdzie mu się nie śpieszyło…
Hana
miała przerwę, więc postanowiła skoczyć na kawę do bufetu. Usiadła w
najodleglejszym kącie pomieszczenia i zaczęła mieszać łyżeczką w zamówionym
napoju. Mętnym wzrokiem patrzyła gdzieś przed siebie. Chciała znowu wszystko
przemyśleć... Jednak nadal tak naprawdę nie miała pojęcia, czego tak naprawdę
chce... Jej głowę ogarnęły tysiące chaotycznych myśli. Nie była pewna, co
czuje... To wszystko... Viki, Piotr, jej zmarły mąż, jeszcze niedawno Karol...
I... I to wszystko, co wydarzyło się w Izraelu. Tak bardzo chciała o tym
zapomnieć, tak bardzo chciała zapomnieć o nim, ale... Nie dało się. Nie mogła,
kiedy codziennie coś, a raczej ktoś jej go przypomniał...
—
O, Hana! Szukałem cię... — Przemek dosiadł się do siostry, zbyt podekscytowany,
by zauważyć dziwne zachowanie kobiety.
Hana
tymczasem szybko otrząsnęła się ze swoich niezbyt przyjemnych myśli i spojrzała
na brata lekko nieprzytomnym wzrokiem.
—
Coś się stało? — zapytała, a Przemek w odpowiedzi zaczął jej opowiadać o przygotowaniach
do ślubu...
Kobieta
udawała, że go słucha, ale tak naprawdę jej myśli ciągle zaprzątało coś
zupełnie innego...
*************
Przepraszam
za długą zwłokę i w zamian chcę Wam powiedzieć, że kolejny rozdział już jutro. Anonimowy zasugerował/zasugerowała mi,
żebym rozpowszechniła gdzieś to opowiadanie, co oczywiście wezmę pod uwagę.
Byłabym również wdzięczna, gdybyście Wy także polecili je na swoich blogach,
fanepage’ach czy gdziekolwiek indziej ;)
Anja
& kinina
super <3
OdpowiedzUsuńbaardzo mi się podoba!!
OdpowiedzUsuńBardzo fajne :)
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta. ;-)
OdpowiedzUsuńJa mam go w ulubionych na swoim blogu. :D A no i jedna rada dla Ciebie: "Dodawaj next'y co dwa dni." Wtedy blog będzie miał sporą liczbę wyświetleń oraz stanie się popularniejszy. A z czasem przybędą i komentarze. xD
OdpowiedzUsuńto gdzie ten next? :P
OdpowiedzUsuńCiekawe co wymyślisz dalej :D
OdpowiedzUsuń