poniedziałek, 27 stycznia 2014

17. Decyzje i nieoczekiwana pomoc

— Wychodzę! — wrzasnęła Viki, stając na chwilę w drzwiach kuchni.
Hana mimowolnie się skrzywiła. Od ranka bolała ją głowa, nawet proszki przeciwbólowe nie za bardzo jej pomogły.
— Ciszej, nasi sąsiedzi nie muszą tego wiedzieć, prawda? — mruknęła i wyciągnęła dłoń po puszkę z kawą.
Oczywiście, była pusta.
— No nie muszą, ale słuchać mnie też nie muszą, prawda?
— Jest kawa? — zapytała Hana, patrząc na córkę i ignorując jej wcześniejsze pytanie.
— Nie ma — oznajmiła jej tą bezlitosną prawdę Viki. — I nie będzie, póki ktoś po nią nie zajdzie.
— Tak, tak — wymamrotała Hana. — Więc może ty to zrobisz?
— Ja wychodzę, ale poproś Leroy.
— Ciebie to o coś... — zaczęła, ale urwała. — Czemu Leroy? — spojrzała podejrzliwie na córkę.
— Bo tu przyjdzie, dzwoniła wczoraj, ale ciebie nie było. Właśnie, jak się udała randka? — Victoria spojrzała na matkę z lekkim uśmieszkiem na twarzy.
Podeszła do stołu i upiła łyka z herbaty, którą właśnie zrobiła dla siebie Goldberg.
— To nie była randka tylko spotkanie towarzyskie, w dodatku zakończone totalnym brakiem wyczucia twojej zajebistej matki — wymamrotała Hana, a Victoria zakrztusiła się pitym właśnie napojem.
Kto by pomyślał, że mamusia wyleci z takim tekstem?
— No weź, nie mogło być aż tak źle... — I tak się cieszę, że było, to idiota.
— Chyba będziemy mieszkały same nie wiadomo jak długo... — Hana chyba nie wiedziała, co mówi.
Z nią chyba jest źle. Cholera, jak to dobrze, że Leroy przychodzi, pomyślała, ale na głos powiedziała jedynie:
— To cudownie. – Zdanie jak zwykle było okraszone sporą dawką sarkazmu, na co kobieta tym razem nie zwróciła uwagi.
Nie no, bo się jeszcze zacznę martwić.
— Z tobą tak wszystko okej? — zapytała dla upewnienia.
W odpowiedzi otrzymała jedynie ciężkie spojrzenie, oczywiście autorstwa Hany.
— Czyli nie — wywnioskowała Viki i dopiła resztę herbaty. — Zrobisz sobie nową, ja się śpieszę — rzuciła lekkim tonem, gdy Hana znowu na nią spojrzała.
— Jasne. Idź już lepiej i wróć o jakiejś przyzwoitej godzinie.
— Tak... Dobra, idę!
Po chwili trzasnęły drzwi, a Hana zamknęła oczy i położyła głowę na stole. Co ja bredzę?

Pół godziny później zadzwonił dzwonek do drzwi. Hana, już w trochę lepszym nastroju, poszła otworzyć drzwi.
— Już jesteś? — Uśmiechnęła się na widok siostry. — Chodź.
Leroy w odpowiedzi również się uśmiechnęła i weszła do mieszkania.
— Viki nie ma? — zapytała, rozglądając się.
— Nie, poszła do koleżanki... — Tak mi się przynajmniej wydaje.
— Jasne.
Hana skinęła głową w stronę kuchni, więc Leroy tam właśnie się udała.
— Kiedy masz samolot? — zapytała, szykując dwie herbaty.
— Jutro. A co, aż tak bardzo działam ci na nerwy? — zaśmiała się.
— Bardzo śmieszne — wymamrotała w odpowiedzi Hana. — Tyle czasu się nie widziałyśmy...
— Trzeba było przyjechać. — Leroy zdawała sobie sprawę, że ta rozmowa schodzi na temat, którego jej siostra nie chciała poruszać.
— Żeby to było takie proste...
— A nie było?
— Praca — odpowiedziała Hana, stawiając przed siostrą kubek z herbatą.
— Jasne. — Leroy posłała w jej stronę jeden z tych 'sarkastycznych' uśmiechów, których nauczyła się od Viki.
Viki...
— Przyjadę jak tylko się pozbieram — Hana upiła łyk herbaty.
— Czekam. — Leroy uśmiechnęła się lekko. — A... — zawahała się. — Dziwnie wyglądasz, stało się coś?
— No dziękuję ci bardzo — zaśmiała się kobieta. — Nie — dodała nieprzekonywująco, ale cóż, Leroy i tak nie szło okłamać, więc po co się starać?
— No weź, przecież wiesz, że zawsze mówię prawdę. — Tym razem to ona się uśmiechnęła. — Czyli... Wszystko okej, tak? — I tak nie było okej, Leroy doskonale to widziała, ale nie chciała zbytnio zmuszać swojej siostry do zwierzeń.
— Jak najbardziej.
— Yhym... — dziewczyna spojrzała na uśmiech, którym obdarzyła ją Hana.
Zdecydowanie fałszywy.
— A dogadujesz się jakoś z Viki? W końcu to ja jej... zaproponowałam, żeby tu przy jechała... — Po wyrazie twarzy Hany, od razu zorientowała się, że to nie córka jest teraz największym kłopotem jej siostry.
— Łatwo nie jest, ale... Dajemy radę.
— Wiesz, chciałam zadzwonić i ci powiedzieć, ale stwierdziliśmy, że tak może będzie lepiej. — Leroy wzruszyła ramionami i upiła łyk ze swojego kubka.
— Jasne. Nie mam pretensji, chociaż, szczerze mówiąc, byłam zaskoczona.
— Hm... No tak, ale wiesz...
— Wiem. — Hana uśmiechnęła się lekko.
— To dobrze. Więc, kiedy wracasz do pracy?
— Na razie mam tydzień urlopu. — Hana rzuciła siostrze spojrzenie z serii bo ty może o tym nie wiesz?.
— Zastanawiam się, jak to przeżyjesz — skomentowała jej słowa Leroy, z całych sił starając się ukryć uśmiech, który pojawił się na jej twarzy.
— Nie będzie tak źle — westchnęła wreszcie Goldberg. — Z Viki zawsze jest ciekawie... — Hana przypomniała sobie scenę z przed niecałej godziny.
— Co masz na myśli?
— Ona zawsze coś wymyśli.
— Tu nie zaprzeczę. Ale ty zawsze byłaś cierpliwą osobą, więc czym ona aż tak cię wyprowadza z równowagi?
— Powinnaś posłuchać choć jednej naszej rozmowy. Czasem już nie mam siły, w dodatku z niewiadomych powodów nie znosi Piotra i praktycznie cały czas się nie o niego kłócimy.
— Wiedziałam! — Leroy przerwała siostrze z szerokim uśmiechem na twarzy. — Czyli jednak jesteście razem?
Hana spojrzała na dziewczynę z miną typu idiota.
— Ale że o co ci chodzi? — zapytała.
— Jasne, nie udawaj. Przecież to widać na kilometr.
— Nie no, czekaj. Nie wiem o co ci chodzi. — Hana naprawdę wyglądała, jakby do końca nie wiedziała, o co chodzi jej siostrze.
— Jasne. — Leroy przewróciła oczami z irytacją. — Jesteście parą?
— Leroy, dobrze się czujesz? Ja i Viki? — Hana jeszcze nie wiedziała, że powiedziała kilka słów za dużo...
Dziewczyna spojrzała na swoją siostrę jak na kompletną wariatkę. W końcu nie wytrzymała i wybuchła głośnym śmiechem. Hana nadal zachowała kamienną twarz i spokojnie czekała, aż jej siostra się uspokoi.
— To chyba ty się źle czujesz, siostrzyczko. Pytałam o ciebie i Piotra. Jesteście parą?
— A, o to — powiedziała odkrywczo Hana.
— Tak, o to — odpowiedziała z sarkazmem Leroy. — Więc?
Hana uciekła gdzieś wzrokiem.
— Nie. Nie jesteśmy — mruknęła cicho, całą swoją uwagę skupiając na widoku za oknem.
— Tak, jasne. I ja mam ci w to uwierzyć?
— A dlaczego nie?
— Bo gadałam wczoraj z Viki.
— Niby o czym?
Gdybyś tylko wiedziała...
— O wszystkim i o niczym. No i przy okazji wspomniała mi, że wyszłaś na kolację... — Leroy posłała w stronę Hany „słodki” uśmiech.
Cholera.
— Na PRZYJACIELSKĄ kolację, siostrzyczko.
— Ależ oczywiście. — Sarkazm w głosie siostrzyczki był doskonale słyszalny. — Ale ogólnie Viki powiedziała mi co nieco...
Cholera, CO?
— Co nieco, czyli? — zapytała trochę ostrzejszym tonem, niż zamierzała.
— Wystarczająco dużo, żeby dojść do jako takich wniosków. Nie chcesz, nie mów, ja swoje wiem.
— Powiedziałam prawdę, więc nie wiem, o co ci chodzi... — Byłoby jednak lepiej, gdybym wiedziała, co jest tą „prawdą”.
— Oczywiście. — Leroy kiwnęła głową z pełną powagą na twarzy.
— A teraz mów jak u ciebie. O mnie już dosyć.
Sprytna zmiana tematu, ale nie ze mną te numery.
— A co ma być u mnie? To, co zawsze. To u ciebie jest ciekawiej. — Nie mogła odmówić sobie złośliwego uśmiechu.
— Ale o mnie już rozmawiałyśmy.
Niech ci będzie.
— Mówiłam, nic ciekawego. Są wakacje, to przyleciałam do Izraela. No i teraz tutaj.
— A co u rodziców?
— Wszystko w porządku. — Dziewczyna wzruszyła ramionami. — Tata większość czasu spędza w klinice, a mama zajmuje się bliźniaczkami.
— Aha... No to dobrze...
Przez resztę przedpołudnia rozmawiały o wszystkim i o niczym, nie poruszając tematu Piotra. Po kilku godzinach Leroy pożegnała się z siostrą i wyszła z jej mieszkania. Hana do wieczora wynajdywała tysiące różnych zajęć, byleby tylko nie myśleć. O niczym. W końcu nastał wieczór. Victoria wróciła do domu dwie godziny temu i od tego czasu nie odezwała się do matki ani słowem, co było dość zdumiewające. Hana siedziała właśnie na łóżku. Tysiące myśli przelatywało przez jej głowę, nie wiedziała od czego ma zacząć. Nie miała pojęcia, co się z nią dzieje. To wszystko było tak cholernie skomplikowane... Sama nie wiedziała, czego tak właściwie chce. I do tego wszystkiego Victoria. Ona wszystko jeszcze bardziej komplikowała. Nie ma to jak zrzucać winę na własną córkę, brawo, skarciła samą siebie. Kobieta westchnęła w myślach i popatrzyła na zegarek. Było po 23, więc wypadałoby iść spać. Tym bardziej, że jutro dyżur zaczynała o 9. Zgasiła lampkę i położyła się do pustego łóżka. Chyba jednak wolałaby, żeby obok czekał na nią Piotr...

Wiki właśnie kończyła dyżur. Wyszła z lekarskiego, wpadając prosto na swojego narzeczonego.
— Hej. — Pocałowała go na przywitanie w policzek.
— Cześć. — Przemek wydawał się być lekko zdziwiony.
— Gadałeś dzisiaj z Agatą? Jak ona się trzyma?
— Jakoś się trzyma... — mruknął Przemek. — Nie jest jej łatwo. Zresztą, nie dziwię się.
— No tak... — wymamrotała Wiki i spojrzała na swojego narzeczonego. — Sądzisz, że on naprawdę wyszedł z tego więzienia? Bo jeśli tak, to Agata nie może być nawet na chwilę sama...
— Nie mam pojęcia... — westchnął mężczyzna i objął ukochaną w pasie. — Na razie jest z nią Marcin.
— Tak? — zdziwiła się Wiki. — To dobrze. Musimy za wszelką cenę nie dopuścić, by Paweł dowiedział się o ciąży Agaty...
— Nie martw się, wszystko będzie w porządku. — Przemek uśmiechnął się i złapał Wiktorię w pasie. Okręcił ją dookoła, postawił na ziemi i pocałował w usta.
— Muszę lecieć, praca wzywa — jeszcze raz ją pocałował i uśmiechnął się. — Pozdrów Agatę.
— Jasne — westchnęła Wiki, kompletnie nieświadoma tego, że główny zainteresowany słyszał całą jej rozmowę z Przemkiem...

Ciemność otaczała go ze wszystkich stron. Stare, odrapane i brudne ściany, zapach stęchlizny w pomieszczeniu... Nikt nie chciałby przebywać w TYM miejscu. Ale jemu było to teraz obojętne. Wyklinał siebie, swojego wspólnika, wyklinał osobę, przez którą, jego zdaniem, się tutaj znalazł. Nie wierzył, że mógł być aż tak głupi, aż tak dał się podejść... Zaufał mu, a teraz... Teraz siedział w więzieniu i jedyną rzeczą, którą mógł zrobić, to czekanie na wyrok. To zresztą też go nie obchodziło. Wiedział, że dostanie dożywocie. A nawet jeśli nie, to stracił wszystko co miał. Dopiero teraz to sobie uświadomił. Wiedział, że teraz nie ma już po co żyć. Godzinę później przechodzący obok celi policjant mógł zobaczyć bladego mężczyznę. Z jego podciętych żył wypływała krew, zabarwiając podłogę na nieprzyjemny, ciemnoczerwony kolor. Policjant podszedł do leżącego i sprawdził puls. Nie wyczuł go.

Agata po raz kolejny spojrzała na papier, który trzymała w dłoni. Nie miała pojęcia, kto ani po co go napisał. Znalazła go przed drzwiami hotelu. List był zaadresowany do niej, ale kto mógł coś takiego napisać? Westchnęła i z lekko bijącym sercem zaczęła czytać.
Agata,
Nie wiem, od czego zacząć. Chciałbym się spotkać, ale wiem, że to głupi pomysł. Wypuścili mnie z więzienia za „dobre sprawowanie”, o ile nie będę się do Ciebie zbliżał. Zrobiłem to i wiem, że ułożyłaś już sobie życie, a ja wreszcie to zrozumiałem. Powiem tylko tyle, że wiem, że jesteś w ciąży. Dzięki temu inaczej spojrzałem na wiele rzeczy. W momencie, gdy będziesz czytała ten list, ja będę daleko stąd. Mam nadzieję, że sobie poradzisz.
Na zawsze Twój, Paweł
Agata zamknęła oczy. Nie wiedziała, co ma zrobić, jak zareagować. Gdy na policzkach poczuła pierwsze słone krople, nie protestowała. Położyła głowę na poduszce i rozpłakała się z bezradności.

Wiki właśnie weszła do hotelu. Po ciężkim dniu pracy marzyła już tylko o ciepłej kąpieli i wygodnym łóżku. Rozebrała się i weszła do salonu. Zastała tam Agatę, która siedziała na sofie. W ręku trzymała jakąś kartkę papieru... Nieobecnym wzrokiem patrzyła gdzieś w dal. Nie dało się nie zauważyć, że niedawno płakała.
— Agata... Agatka, co się stało? — zapytała, siadając obok przyjaciółki.
— Czytaj. — Woźnicka wcisnęła jej kartkę w dłoń.
Wiktoria przeczytała list kilka razy i nie mogła uwierzyć. Nie wiedziała co powiedzieć, tylko przytuliła przyjaciółkę. Agata, po raz kolejny tego dnia, rozpłakała się z poczucia bezradności. Wiki tuliła ją w swoich ramionach, szepcząc kojące słowa, póki blondynka nie zasnęła.

Następnego dnia Hana za wszelką cenę postanowiła unikać Piotra. Oczywiście, los sobie z niej zadrwił, i po południu jedną z operacji miała właśnie z Piotrem. Cholera... No cóż, musiała zdać się na swój profesjonalizm. Innego wyjścia nie było. Sama operacja na szczęście była na tyle skomplikowana, że nie mieli zbyt wiele czasu na rozmowy. Jednakże trwała ona ładnych parę godzin, dlatego Hana ledwo stała na nogach, gdy się skończyła. Podziękowała wszystkim za współpracę i szybkim krokiem skierowała się do pomieszczenia, w którym lekarze przebywali po operacji. Hana wyszła z sali operacyjnej. Miała nadzieję, że Piotr jeszcze tam zostanie, ale niestety — wyszedł za nią. Nadal nie odzywali się do siebie, milczeli. Kobieta postanowiła przerwać tą ciszę.
— Piotr... — sama do końca nie wiedziała po co się odezwała.
Mężczyzna tylko popatrzył na nią czekając na to, co wydarzy się dalej.
— Pomożesz mi... Odwiązać fartuch? — Czy mogłam jeszcze bardziej się skompromitować i powiedzieć coś głupszego?
Piotr w duchu roześmiał się głośno, jednak nie dał tego po sobie poznać. Zdziwiło go pytanie, no ale...
— Jasne.
Piotr podszedł do  Hany i delikatnie odwiązał jej fartuch. Dłońmi musnął skórę na jej szyi, wywołując u Hany gęsią skórkę. Kobieta zamknęła oczy, przeszedł ją dreszcz. Uwielbiała jego dotyk... Złapała go za rękę sama nie wiedząc, dlaczego to zrobiła. Odwróciła się do niego twarzą i delikatnie uśmiechnęła.
— Dziękuję — szepnęła.

Żadne z nich nie odezwało się już więcej ani słowem. Stali tak jeszcze przez chwilę, patrząc sobie w oczy, po czym Hana odwiesiła fartuch i wyszła z pomieszczenia.

10 komentarzy:

  1. GENIALNE

    dziękuje!

    czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, mam nadzieje, że szybko dodasz nexta !

    OdpowiedzUsuń
  3. musisz jakos rozpowszechnic swojego bloga, bo naprawde ejst to ciekawe opowiadanie! godne uwagi innych :)
    moze np. na forum nieoficjlanym ndinz: http://nadobreinazle.ugu.pl/

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz świetny styl pisania!
    Opisy reakcji bohaterów są świetne!
    Do tego ta cała tajemniczość...

    Czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  5. Opowiadanie jak zwykle świetne. Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  6. Daj nexta dziś

    OdpowiedzUsuń
  7. no poprostu kocham to opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  8. SUPER <33 szybko next

    OdpowiedzUsuń
  9. nowy wystroj.. spoko, a kiedy next? :D

    OdpowiedzUsuń