sobota, 4 stycznia 2014

13. O krok od śmierci

Następnego dnia rano, Viki odwiedziła Blankę w hotelu rezydentów.
- Hej - przywitała się Victoria, całując przyjaciółkę w policzek. Obie usiadły za stołem w kuchni, a Blanka nalała im herbaty do kubków.
- Cześć. Jakie plany na dziś? - zapytała, również witając się z dziewczyną i stawiając naczynia na stole.
- Oprócz słodkiego lenistwa? - Viki odpowiedziała pytaniem na pytanie, uśmiechając się przy tym szeroko i biorąc do ręki jeszcze parujący napój.
- Oczywiście. - Blanka również nie mogła odmówić sobie uśmiechu. Objęła dłońmi swój kubek i zaczęła delikatnie dmuchać, by szybciej ostudzić znajdującą się w nim herbatę.
- Ja oprócz tego nie mam żadnych, nie wiem, jak ty.
- Hm... Chyba wezmę z ciebie przykład. - Młoda Consalida zaśmiała się głośno.
- Serio? - Viki udała zdumienie. - Czuję się taka... Dowartościowana. - Z trudem powstrzymała się by nie parsknąć śmiechem.
- Naprawdę? - zdziwiła się uprzejmie brunetka. - Zawsze do usług - musiała się uśmiechnąć.
- Postaram się zapamiętać na przyszłość - odparła zupełnie poważnie Victoria, jednak zdradziły ją nienaturalnie błyszczące oczy.
- Cieszę się. Co u ciebie słychać?
- Ogólnie to nudy - Viki westchnęła rozdzierająco. - A u ciebie?
- Od ostatniego razu nic się nie zmieniło. No, może tylko tyle, że Wiki z Przemkiem się zaręczyli.
- Co?! - wykrzyknęła zszokowana Victoria, patrząc w zdumieniu na Blankę. – Och, to cudownie! – stwierdziła po chwili, gdy pierwszy szok już minął.
- Też tak uważam – powiedziała Blanka, uśmiechając się, zaraz jednak ściszyła głos. – Jest jeszcze jedna sprawa… Agata jest w ciąży.
- Naprawdę?!
- Ciszej! - upomniała ją Blanka i rozejrzała się dookoła. - Naprawdę.
- Nie miałam pojęcia... Ona ma męża?
- Musiałabym się głęboko zastanowić, żeby nazwać go „mężem”. Od takich to tylko trzymać się z daleka.
- Och, no cóż... - Viki nie miała pojęcia, co jeszcze mogłaby powiedzieć.
- O czym rozmawiacie?
Obydwie dziewczyny drgnęły i przeniosły wzrok na Agatę, która weszła właśnie do kuchni.
- Tak ogólnie... - Blanka unikała wzroku internistki. - O wszystkim i o niczym - dorzuciła tonem, który, jak miała nadzieję, brzmiał lekko i niezobowiązująco.
- Rozumiem - Agata pokiwała głową, ale ciągle nie spuszczała z dziewczyn podejrzliwego wzroku. - I macie zamiar cały dzień siedzieć tutaj, tak?
- Tak, dokładnie - potwierdziła Consalida.
- A czego innego się mogłam spodziewać? - westchnęła blondynka, nalewając sobie kawy.
- Aa... Będziemy ci przeszkadzać? - zapytała brunetka, patrząc uważnie na Agatę.
- Jasne, że nie. Czemu pytasz? - internista zdziwiona spojrzała na córkę swojej najlepszej przyjaciółki.
- Hm, chyba jesteś nie w humorze.
- Hm, chyba ci się zdaje - odparła Agata.
- Jasne - odparła Blanka. - Ale my jednak chyba się przejdziemy, co nie, Viki?
- Eee... - widząc minę brunetki, dodała szybko: - Tak, jasne. Hana prosiła mnie o małe zakupy. Cześć - wymusiła uśmiech w stronę Agaty.
Blanka również pożegnała się z blondynką i wyciągnęła swoją przyjaciółkę z hotelu.
- Chodź, idziemy się przejść.
Victoria nie odezwała się ani słowem, jedynie ze śmiechem pokręciła głową i ruszyła za dziewczyną.

Hana otworzyła drzwi. W końcu w domu... Gdy weszła, zauważyła, że Victorii nie ma w żadnym pomieszczeniu. No tak, pewno znowu gdzieś się włóczy.
Nie mając ochoty na samotny obiad (którego i tak by zapewne nie ugotowała, bo Viki nie zrobiła zakupów), postanowiła zejść coś na mieście. Pogoda była idealna na spacer, więc kobieta zostawiła tym razem auto na parkingu. Przebrała się i wyszła z domu.
Idąc spokojnie chodnikami słonecznej Warszawy nie zauważyła, że cały czas podąża za nią czarne kombi. Bo i dlaczego miałaby to widzieć? Ostatnio nic się nie działo, więc po co martwić się na zapas.
Właśnie przechodziła na drugą stronę ulicy, ulubiony lokal był niedaleko. Zajęta rozmyślaniem o kolejnym dniu pracy, nawet nie zauważyła, że z dużą prędkością samochód zmierza w jej kierunku. Kiedy znajdowała się na środku drogi...
To były sekundy. Usłyszała jeszcze pisk opon i jakieś krzyki, ale nie była pewna, do kogo należały. Może do niej samej? Poczuła jeszcze, że coś ciężkiego w nią uderza. Ból promieniował z każdego kawałka jej ciała. Słyszała nad sobą jakieś głosy, ale nie miała siły otworzyć oczu czy chociażby się poruszyć. Nie miała pojęcia, co się dzieje. Wszystko ją bolało. Chwilę później nadeszła błogosławiona ciemność, zabierając ze sobą ból i uczucie dezorientacji.
*******
            A więc, zanim zaczniecie cokolwiek mówić, a raczej pisać – trochę się rozleniwiłam w święta i szczerze mówiąc nie chciało mi się niczego dodawać, a przed dodaniem musiałabym to jeszcze sprawdzić i poprawić tę masę błędów, których swojego czasu nie widziałam. Także mogę jedynie przeprosić za to opóźnienie, a to na górze wydaje się niestety marną rekompensatą, ale to tylko zapowiedź do kolejnych rozdziałów, które, cóż, chyba będą ciekawsze. I w końcu doczekacie się znowu Piotra, ale chyba nie w takiej sytuacji jakbyście chcieli. No okeej, nie przynudzam dłużej, tylko zapraszam do komentowania, bo to motywuje, naprawdę! Wystarczy nawet anonimowy komentarz, to dużo daje.



Anja & kinina

7 komentarzy: