czwartek, 16 stycznia 2014

14. Szpital

Piotr westchnął i zamknął oczy. Czekał go kolejny nudny dyżur na izbie. Jak na razie nie wydarzyło się nic ciekawego i doktor Gawryło wątpił, by ten stan rzeczy się zmienił. Zwykle nie przeszkadzały mu spokojne dyżury na izbie, ale dzisiaj oddałby wiele za porządną dawkę adrenaliny. Gdyby tylko mógł przewidzieć, czego sobie zażyczył, zapewne już nigdy więcej nic podobnego nie przeszłoby mu przez myśl... Słysząc dźwięk sygnału karetki, Piotr otrząsnął się ze swoich myśli. Wstał w momencie, gdy jeden z sanitariuszy wszedł właśnie na izbę.
- Kobieta, trzydzieści kilka lat - zaczął mężczyzna, nie bawiąc się w uprzejmości, tylko od razu przechodząc do rzeczy - potrącona przez samochód, w stanie śpiączki, bez podejrzenia urazu kręgosłupa... - mówił.
Piotr miał zamiar tylko rzucić okiem na twarz owej kobiety, lecz zauważył osobę, której najmniej by się w tym miejscu spodziewał... Nie mógł uwierzyć, że to ona... Kiedy wreszcie otrząsnął się z szoku, zaczął wydawać pielęgniarką polecenia z niesamowitym zaangażowaniem, bo wiedział, że zdrowie i życie Hany leżało teraz w jego rękach...

Późnym wieczorem Victoria siedziała w salonie. Z nudów przeskakiwała kanały telewizora, ale nie poświęcała temu zbyt wielkiej uwagi. Jej myśli zajmowała jedna osoba. Hana. Z tego, co powiedziała Victorii rano, wynikało, że miała wrócić wczesnym popołudniem. Tymczasem była już prawie noc, a kobiety nadal nie było. Victoria wbrew samej sobie robiła się coraz bardziej zaniepokojona, szczególnie, że Hana nawet nie odbierała telefonu. Viki sięgnęła po swoją komórkę z postanowieniem zadzwonienia do matki jeszcze raz, gdy przerwał jej natarczywy dźwięk dzwonka do drzwi.
- Idę!
Olbrzymia ulga, którą poczuła dziewczyna, zmieniła się w wściekłość, gdy tylko zauważyła, kto stoi za drzwiami.
- Cześć, ubieraj się i jedziemy - zarządził Piotr, nie bawiąc się w uprzejmości.
Victoria obdarzyła go jednym z tych spojrzeń, jakim zwykle obdarza się idiotów.
- Niby gdzie? - Jakiekolwiek bardziej pyskate odpowiedzi zamarły jej na ustach, gdy zauważyła zdenerwowanie, a może nawet przerażenie Gawryły.
- Do szpitala. Proszę cię, zaufaj mi, sprawa jest poważna.
Widząc nieugięty wzrok Piotra, bez słowa założyła buty i kurtkę.
- Chodzi o Hanę, miała wypadek... - zaczął, widząc, że Victoria zamyka mieszkanie. - Gotowa? Jedziemy.
- Co? - ręka Viki zamarła w połowie drogi do jej kieszeni.
Ona sama stanęła i oszołomiona, wpatrywała się w Piotra.
- Błagam cię, chodź, szkoda czasu.
Victoria, nie mając innego wyjścia, ruszyła za Piotrem do jego samochodu.
- Sam jeszcze nie wiem, co i jak, ale jej stan się poprawia. Na razie jest w śpiączce... - ostatnie zdanie zostało wypowiedziane znacznie ciszej.
- Śpiączce? - przerażenie nie pozwoliło Victorii wykrztusić z siebie nic więcej.
Piotr nic nie odpowiedział, jedynie kiwnął głową w stronę samochodu. Victoria również nie odezwała się ani słowem. Usiadła, a jej wzrok przesuwał się po krajobrazie znajdującym się za oknem. Cisza towarzyszyła im przez całą drogę do szpitala, a potem do sali Hany.
- Mogę... Mogę tam wejść?
- Na razie nie... Chociaż... No dobrze, ale zachowuj się spokojnie.
- Jasne, dzięki - mruknęła Viki i weszła do sali.
Usiadła na krześle, które stało przy łóżku i podciągnęła kolana pod brodę. Jej wzrok mimowolnie powędrował do twarzy Hany. Była blada i spokojna. Victoria spojrzała na całą tą aparaturę do której była podłączona jej matka i zamknęła oczy. Czemu to wszystko musi się tak bardzo komplikować? Ostatnimi czasy naprawdę odniosła wrażenie, że zaczęły się dogadywać. Może nie były to jakieś świetne i pełne miłości rozmowy, raczej ironiczne komentarze, w których ukryta była pewna troska. Victoria miała taki sposób bycia, nie umiała i nie chciała być typowo grzeczną i kochaną córeczką. Z drugiej strony, doskonale zdawała sobie sprawę, że Hanie również nie jest łatwo. Ostatni raz „widziały się” gdy Viki miała niespełna czternaście lat. A to i tak była chwila, po tym, jak Hana wróciła z Nigerii... Victoria potrząsnęła głową. Nie myśl o tym, skarciła samą siebie. Otworzyła oczy i znowu spojrzała na Hanę. Jeśli będzie tu tak dalej siedzieć i rozpamiętywać to wszystko... Nie, musi stąd wyjść. Jak najszybciej. Tak też zrobiła.

Victoria nie oponowała, gdy Piotr odprowadził ją do hotelu rezydentów. Nie słuchała, co mówił Wiktorii. Unikała współczującego spojrzenia Blanki. Nie mogła uwierzyć, że wypadek Hany tak na nią wpłynął. Zdała sobie sprawę, że w jakiś sposób przywiązała się do Hany. Znowu. Pamiętała, ile cierpiała po tym, jak jej matka wyjechała do Polski. Drugi raz nie zniosłaby takiego rozstania, wiedziała to. Nie mogła się znowu przywiązać. Jeśli Hana z tego wyjdzie, to ona postara się zrobić wszystko, by jej relacje z Haną nie poprawiły się. Nie chciała, nie miała siły przeżywać kolejnego rozstania... A jeśli się nie przywiąże, jeśli nie wrócą dawne relacje i wspomnienia, wszystko będzie tak, jak było do tej pory. Czyli tak, jak widocznie musiało być.

***************


Ten rozdział jeszcze króciutki, ale od jutra zaczynam ferie, więc postanowiłam, że będę łączyć po dwa rozdziały, żeby wyszły dłuższe. No i postaram się dodawać bardziej regularnie, gdyż teraz musiałam zająć się poprawianiem ocen i takie tam ;) Jeśli wszystko będzie dobrze, to kolejny rozdział powinien pojawić się niedługo.


Anja & kinina

2 komentarze:

  1. oo no to super, czekamy na mase nextów.
    fajna częsc i fajny nowy wystroj bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajnie, ale teraz czekam na dłuższe części ! :)

    OdpowiedzUsuń