Piotr westchnął i zamknął oczy. Czekał go kolejny nudny
dyżur na izbie. Jak na razie nie wydarzyło się nic ciekawego i doktor Gawryło
wątpił, by ten stan rzeczy się zmienił. Zwykle nie przeszkadzały mu spokojne
dyżury na izbie, ale dzisiaj oddałby wiele za porządną dawkę adrenaliny. Gdyby
tylko mógł przewidzieć, czego sobie zażyczył, zapewne już nigdy więcej nic
podobnego nie przeszłoby mu przez myśl... Słysząc dźwięk sygnału karetki, Piotr
otrząsnął się ze swoich myśli. Wstał w momencie, gdy jeden z sanitariuszy
wszedł właśnie na izbę.
- Kobieta, trzydzieści
kilka lat - zaczął mężczyzna, nie bawiąc się w uprzejmości, tylko od razu
przechodząc do rzeczy - potrącona przez samochód, w stanie śpiączki, bez
podejrzenia urazu kręgosłupa... - mówił.
Piotr miał zamiar tylko
rzucić okiem na twarz owej kobiety, lecz zauważył osobę, której najmniej by się
w tym miejscu spodziewał... Nie mógł uwierzyć, że to ona... Kiedy wreszcie
otrząsnął się z szoku, zaczął wydawać pielęgniarką polecenia z niesamowitym
zaangażowaniem, bo wiedział, że zdrowie i życie Hany leżało teraz w jego
rękach...
Późnym wieczorem Victoria
siedziała w salonie. Z nudów przeskakiwała kanały telewizora, ale nie
poświęcała temu zbyt wielkiej uwagi. Jej myśli zajmowała jedna osoba. Hana. Z
tego, co powiedziała Victorii rano, wynikało, że miała wrócić wczesnym
popołudniem. Tymczasem była już prawie noc, a kobiety nadal nie było. Victoria
wbrew samej sobie robiła się coraz bardziej zaniepokojona, szczególnie, że Hana
nawet nie odbierała telefonu. Viki sięgnęła po swoją komórkę z postanowieniem
zadzwonienia do matki jeszcze raz, gdy przerwał jej natarczywy dźwięk dzwonka
do drzwi.
- Idę!
Olbrzymia ulga, którą
poczuła dziewczyna, zmieniła się w wściekłość, gdy tylko zauważyła, kto stoi za
drzwiami.
- Cześć, ubieraj się i
jedziemy - zarządził Piotr, nie bawiąc się w uprzejmości.
Victoria obdarzyła go
jednym z tych spojrzeń, jakim zwykle obdarza się idiotów.
- Niby gdzie? - Jakiekolwiek
bardziej pyskate odpowiedzi zamarły jej na ustach, gdy zauważyła zdenerwowanie,
a może nawet przerażenie Gawryły.
- Do szpitala. Proszę cię,
zaufaj mi, sprawa jest poważna.
Widząc nieugięty wzrok
Piotra, bez słowa założyła buty i kurtkę.
- Chodzi o Hanę, miała
wypadek... - zaczął, widząc, że Victoria zamyka mieszkanie. - Gotowa? Jedziemy.
- Co? - ręka Viki zamarła w
połowie drogi do jej kieszeni.
Ona sama stanęła i
oszołomiona, wpatrywała się w Piotra.
- Błagam cię, chodź, szkoda
czasu.
Victoria, nie mając innego
wyjścia, ruszyła za Piotrem do jego samochodu.
- Sam jeszcze nie wiem, co
i jak, ale jej stan się poprawia. Na razie jest w śpiączce... - ostatnie zdanie
zostało wypowiedziane znacznie ciszej.
- Śpiączce? - przerażenie
nie pozwoliło Victorii wykrztusić z siebie nic więcej.
Piotr nic nie odpowiedział,
jedynie kiwnął głową w stronę samochodu. Victoria również nie odezwała się ani
słowem. Usiadła, a jej wzrok przesuwał się po krajobrazie znajdującym się za
oknem. Cisza towarzyszyła im przez całą drogę do szpitala, a potem do sali
Hany.
- Mogę... Mogę tam wejść?
- Na razie nie...
Chociaż... No dobrze, ale zachowuj się spokojnie.
- Jasne, dzięki - mruknęła
Viki i weszła do sali.
Usiadła na krześle, które
stało przy łóżku i podciągnęła kolana pod brodę. Jej wzrok mimowolnie
powędrował do twarzy Hany. Była blada i spokojna. Victoria spojrzała na całą tą
aparaturę do której była podłączona jej matka i zamknęła oczy. Czemu to
wszystko musi się tak bardzo komplikować? Ostatnimi czasy naprawdę odniosła
wrażenie, że zaczęły się dogadywać. Może nie były to jakieś świetne i pełne
miłości rozmowy, raczej ironiczne komentarze, w których ukryta była pewna
troska. Victoria miała taki sposób bycia, nie umiała i nie chciała być typowo
grzeczną i kochaną córeczką. Z drugiej strony, doskonale zdawała sobie sprawę,
że Hanie również nie jest łatwo. Ostatni raz „widziały się” gdy Viki miała
niespełna czternaście lat. A to i tak była chwila, po tym, jak Hana wróciła z
Nigerii... Victoria potrząsnęła głową. Nie
myśl o tym, skarciła samą siebie. Otworzyła oczy i znowu spojrzała na Hanę.
Jeśli będzie tu tak dalej siedzieć i rozpamiętywać to wszystko... Nie, musi
stąd wyjść. Jak najszybciej. Tak też zrobiła.
Victoria nie oponowała, gdy
Piotr odprowadził ją do hotelu rezydentów. Nie słuchała, co mówił Wiktorii.
Unikała współczującego spojrzenia Blanki. Nie mogła uwierzyć, że wypadek Hany
tak na nią wpłynął. Zdała sobie sprawę, że w jakiś sposób przywiązała się do
Hany. Znowu. Pamiętała, ile cierpiała po tym, jak jej matka wyjechała do
Polski. Drugi raz nie zniosłaby takiego rozstania, wiedziała to. Nie mogła się
znowu przywiązać. Jeśli Hana z tego wyjdzie, to ona postara się zrobić
wszystko, by jej relacje z Haną nie poprawiły się. Nie chciała, nie miała siły
przeżywać kolejnego rozstania... A jeśli się nie przywiąże, jeśli nie wrócą
dawne relacje i wspomnienia, wszystko będzie tak, jak było do tej pory. Czyli
tak, jak widocznie musiało być.
***************
Ten rozdział jeszcze
króciutki, ale od jutra zaczynam ferie, więc postanowiłam, że będę łączyć po
dwa rozdziały, żeby wyszły dłuższe. No i postaram się dodawać bardziej
regularnie, gdyż teraz musiałam zająć się poprawianiem ocen i takie tam ;)
Jeśli wszystko będzie dobrze, to kolejny rozdział powinien pojawić się
niedługo.
Anja & kinina
oo no to super, czekamy na mase nextów.
OdpowiedzUsuńfajna częsc i fajny nowy wystroj bloga ;)
Bardzo fajnie, ale teraz czekam na dłuższe części ! :)
OdpowiedzUsuń