Agata zamknęła oczy i z trudem wciągnęła
powietrze. Nie będzie tak źle, prawda? W końcu Hana ma tylko oddać jej wyniki
badań...
-
Mam twoje wyniki - głos Goldberg wyrwał internistkę ze swoich przemyśleń.
Agata,
wyraźnie zdenerwowana, weszła do gabinetu i od razu usiała na krześle. Z
niepokojem patrzyła, jak Hana zajmuje swoje miejsce.
-
Są pozytywne. Jesteś w ciąży – powiedziała krótko, z uwagą czekając na reakcję kobiety.
W końcu nie na co dzień przychodzi do niej roztrzęsiona koleżanka po fachu
prosząca o wykonanie HCG.
Cholera.
A więc jednak... Nie było nawet sensu zadawać pytania, czy aby na pewno. Wyniki
badania tylko potwierdziły wcześniejsze domysły Agaty. Kobieta ukryła twarz w
dłoniach i wybiegła z gabinetu. Hana chwilę patrzyła na otwarte drzwi, po czym
ona również szybkim krokiem wyszła z pomieszczenia i skierowała swoje kroki do
łazienki, gdzie spodziewała się znaleźć blondynkę.
-
Agata?
Internistka
nic nie odpowiedziała, ale Hana usłyszała jej zduszony szloch. Weszła do
łazienki i zobaczyła Agatę. Dłońmi podpierała się o umywalkę. Włosy zakrywały
jej twarz, a ona sama drżała. Hana podeszła do niej i delikatnie ją objęła.
Blondynka wtuliła się w nią, szlochając głośno.
-
Wszystko będzie dobrze, nie martw się – mruknęła cicho, delikatnie głaszcząc ją
po plecach. Nie lubiła tego sposobu pocieszania, ale już dawno zauważyła, że
ludzie, a szczególnie kobiety, po usłyszeniu takich słów zwykle się uspokajają.
Agata
nic nie odpowiedziała, ale Hana wyczuła, że powoli przestaje płakać. Po chwili
już tylko delikatnie drżała, więc Goldberg postanowiła zadać jej pytanie, które
od kilku minut chodziło jej po głowie.
- O
co chodzi? Nie chcesz tego dziecka?
Musiała
zapytać. Musiała wiedzieć, jeśli miała jej w jakikolwiek sposób.
-
Po prostu pojawiło się w nieodpowiednim momencie z nieodpowiednim facetem.
-
I... - Hana zawahała się na chwilę. - Co chcesz zrobić?
- Nie wiem... - wymamrotała
Agata, uciekając przed spojrzeniem drugiej kobiety.
-
Musisz wiedzieć. Nie pomogę ci, jeśli się nie określisz, czego tak naprawdę
chcesz.
-
Daj mi czas. - Głos internistki ciągle drżał. - Jutro dam ci odpowiedź.
-
Jasne. – Stały tak jeszcze przez chwilę, aż Hana postanowiła wrócić z powrotem
do gabinetu. W końcu Agacie w tym momencie już bardziej nie pomoże, a na
korytarzu czekały jej pacjentki, zapewne już nieco zniecierpliwione.
Uśmiechnęła się krzepiąco w stronę blondynki i powiedziała, że musi już wracać,
zaznaczając od razu, że jeżeli Agata będzie miała jakiś problem, ma do niej
natychmiast przyjść. Internistka jedynie skinęła głową, a Hana nie była nawet
pewna, czy ją usłyszała. Stała już przy drzwiach, gdy usłyszała, że blondynka
cicho wypowiada jej imię.
-
Hana?
-
Tak? –obróciła się, trzymając już rękę na klamce.
-
Dziękuję - szepnęła internistka, znowu uciekając przed lekarką wzrokiem.
Hana
jedynie kiwnęła głową z delikatnym uśmiechem na twarzy.
-
Zastanów się i daj mi jutro znać.
Tymczasem
zapadł wieczór. Hotel rezydentów był prawie pusty, nie licząc zmęczonej po
całym dniu pracy Wiktorii. Dziewczyna właśnie spała, gdy wrócił Przemek.
Chłopak od razu skierował swoje kroki do pokoju ukochanej. Usiadł na łóżku i
zaczął ją budzić.
-
Wiki... - delikatnie połaskotał Consalidę po twarzy.
-
Przemek? - zapytała kobieta zaspanym głosem, otwierając jedno oko i patrząc na uśmiechniętego
chirurga.
-
Kochanie, przepraszam, że cię budzę... - zaczął Przemek, ciągnąc Wiktorię za
rękę. - Ale chodź ze mną na spacer, proszę...
-
Przemek, teraz? - Wiki, zdumiona, spojrzała na ukochanego. - Ja naprawdę jestem
zmęczona, miałam ciężki dzień... Może jutro? - Consalida miała zamiar z
powrotem się położyć.
-
Wiki, proszę cię... - głos Przemka brzmiał niemal błagalnie. - To nie może
czekać...
-
Coś się stało? - kobieta natychmiast zerwała głowę z poduszki i przerażona,
spojrzała na Przemka.
-
Tak - Przemek uśmiechnął się pod nosem. - No chodź, leniwcu! - powiedział ze
śmiechem.
-
Ej! - Wiki udała oburzenie, widząc, że jej ukochany sobie z niej żartuje. -
Dobra, idę, ale daj mi dziesięć minut, muszę się przebrać - westchnęła, ale
posłusznie zaczęła zwlekać się z łóżka.
Przemek
uśmiechnął się triumfalnie w stronę swojej ukochanej, która ciągle nie miała
pojęcia o co chodzi i sam poszedł się przebrać. 15 minut później, Wiktoria już
przebrana i gotowa do wyjścia, chociaż nadal nie miała pojęcia gdzie, zjawiła
się w kuchni. Przemek już tam na nią czekał.
-
Idziemy? – zapytała Wiki, ciągle nieco zaspanym głosem.
Chciała
już mieć to za sobą, cokolwiek to było, i wreszcie się wyspać, najlepiej na
żywej poduszce, na którą oczywiście świetnie nadawał się jej chłopak.
-
Jasne, idziemy - Przemek zaczął się denerwować.
-
Wszystko w porządku? – Wiktoria odrobinę się zaniepokoiła.
-
Tak, tak. Chodź, idziemy.
Wyszli.
20 minut później znaleźli się na tarasie widokowym, niedaleko hotelu rezydentów.
Było to częste miejsce spotkań zakochanych par z okolicy, więc Przemek nie miał
problemu z załatwieniem u właściciela wieczornej „wizyty”. Zachwycona Wiki
przez chwilę nie mogła z siebie nic wydusić.
-
Przemek... - powiedziała wreszcie, obracając się do ukochanego. - Jak tu pięknie...
– szepnęła, a Zapała jedynie uśmiechnął się w odpowiedzi.
-
Wiem... - odparł cicho i spojrzał na Wiktorię. - I zabrałem cię tu dlatego,
żeby zapytać, czy zostaniesz moją żoną – powiedział szybko Przemek, klękając
przed swoją ukochaną na kolana.
- Och,
Przemek... - w jej oczach pojawiły się łzy. - Ja... Oczywiście, zgadzam się...
Zapała
włożył swojej, teraz już, narzeczonej pierścionek na palec i namiętnie ją
pocałował, po czym złapał w pasie i okręcił dookoła własnej osi. Co oczywiście
spotkało się z głośnym piskiem rudowłosej.
- Kocham
cię – mruknął, gdy już postawił ją na ziemię. Oparł swoje czoło o jej i
spojrzał w jej oczy z uśmiechem na ustach.
-
Ja ciebie też – odmruknęła Wiktoria i tym razem to ona pocałowała swojego
narzeczonego.
Był
wieczór. Po rozmowie z Haną Agata nie mogła znaleźć sobie miejsca. Wreszcie
usiadła przy biurku w lekarskim i ukryła twarz w dłoniach. Chciała zająć myśli
pacjentami, ale to wcale nie było takie łatwe... Jej myśli ciągle krążyły wokół
rozmowy z Haną. Pomyślała o Pawle, który, jakimś cudem wydostał się z więzienia
i od paru dni przesyłał jej groźby. Już to było dla niej wystarczająco ciężkie,
a teraz jeszcze dziecko... Jeśli on się o nim dowie... No właśnie, co by wtedy
było? Kiedyś tak bardzo chciał je mieć, a teraz... Teraz nawet by go nie obeszło, pomyślała gorzko. Ale w sumie to
dobrze. Szybciej o nim zapomni, chociaż... Czy można zapomnieć o kimś, od kogo
dostaje się groźby? W dodatku, z kim będzie się miało dziecko... Dlaczego?
Dlaczego tak się stało? Dlaczego to znowu ją spotkało?! Agata zamknęła oczy,
czując, jak napływają do nich łzy. Jakim cudem Paweł wydostał się z więzienia?
A jeśli... Jeśli on nie działa sam? O tym Agata nawet nie chciała myśleć.
Chociaż... Paweł był zdolny do wszystkiego, szkoda tylko, że wcześniej tego nie
zauważyła... Agata spojrzała za okno. Musisz być silna, pomyślała nagle. Masz
dla kogo żyć. Podjęła decyzję. Jeszcze tylko musi porozmawiać z Haną... Ale to
jutro. Z takim oto postanowieniem ruszyła na wieczorny obchód.
*****************
Okeej, łapcie kolejny rozdział. Znowu bez Piotra, ale... Trochę musicie poczekać na akcję typowo romantyczną. Jednak nie ma na co narzekać, bo potem będziecie jeszcze prosić, żeby się coś stało. A teraz zachęcamy do komentowania, gdyż po prostu chcemy wiedzieć, czy ktoś to czyta. I, jeśli chcecie, zostawcie linki do swoich opowiadań, a w wolnej chwili na pewno zajrzę i jeśli mi się spodobają to z chęcią poczytam. Do kolejnej notki! Zapewne wstawię ją we wtorek, żeby jeszcze złożyć wam życzenia ;) Tak więc do wtorku!
Anja
& kinina
Super opo. Na prawde warto troche poczekac na nexta. ;)
OdpowiedzUsuńczytam i czekam na nowe rozdziały
OdpowiedzUsuń