Wieczorem przyszła dostawa rzeczy, które Hana i Viki
zamówiły w sklepie. Dywan, firanki, stolik, półka na książki i parę innych
rzeczy. Gdy obie skończyły rozpakowywanie wszystkiego, była prawie północ.
Zmęczone, od razu zasnęły.
Następnego dnia, późnym
wieczorem, Viki oglądała TV. Była trochę zmęczona po zakupach z Blanką, ale
cierpliwie czekała, aż Hana wróci wreszcie z pracy. Chwilę później ciche
skrzypienie drzwi powiadomiło ją o tym fakcie.
— Cześć, MAMO — zaczęła
rozmowę, gdy tylko Hana weszła do salonu.
— Cześć — odparła lekarka,
nieco zdziwiona tym przywitaniem. — Nie śpisz jeszcze? — zapytała w zamian.
— No patrz, nawet nie wiesz
o której chodzę spać...
— Jest późno, więc powinnaś
już spać, prawda? — Hana starała się być spokojna.
— Chyba nie masz pojęcia,
które godziny to "późno" — Victoria, wręcz przeciwnie, nawet nie
siliła się na spokojny ton głosu.
— Chyba jednak mam. Idziesz
sama, czy może trzeba cię ładnie otulić kołderką i zaśpiewać kołysankę, żebyś
zasnęła? — no cóż, najwyraźniej starania Hany trafił właśnie szlag.
— Może cię to zdziwi —
zaczęła Victoria — ale dam sobie radę. Jednak — kontynuowała — chciałam
wiedzieć, gdzie byłaś tak długo.
— Naprawdę? — lekarka udała
zdziwienie. — Dasz sobie radę sama? Chyba muszę to zobaczyć — mruknęła. — I cóż
cię tak nagle zainteresowało to, gdzie spędziłam mój czas?
— Chyba sama chciałaś
ocieplić nasze stosunki, więc po prostu pytam, gdzie byłaś — odparła. — Czysta
ciekawość. Przynajmniej okazuję ci trochę zainteresowania...
— A nie powinno być na
odwrót? — zapytała natychmiast Hana. — Ale dla twojej wiadomości, byłam w
szpitalu.
— Jasne... — stwierdziła z
sarkazmem Victoria. — Podobno dyżur skończyłaś o szesnastej. Nawet jeśli
pojawiłaby się jakaś nieplanowana operacja, nie trwałoby to do dwudziestej
trzeciej. – Może przesadzała, ale musiała poznać odpowiedź.
— O osiemnastej — odparła
chłodnym tonem zapytana. — A po za tym, co ty się tak tym interesujesz, hm? —
spojrzała na córkę badawczym wzrokiem.
— Ponieważ mnie okłamujesz.
To proste stwierdzenie
sprawiło, że Hana zmierzyła Viki zdumionym spojrzeniem.
— Skąd takie wnioski?
— Ten cały... — Victoria
zdecydowała się od razu powiedzieć matce, o co chodzi. — Piotr, to nie tylko
kolega z pracy czy nawet przyjaciel, prawda?
— Przyjaciel. Nikt więcej, Viki.
Idź już lepiej spać, okej?
— Wiesz, byłam dzisiaj u
Blanki... — Victoria uparcie ciągnęła tą rozmowę. — I widziałam, jak wsiadałaś
z NIM do JEGO samochodu. Gdyby był tylko przyjacielem... Nie musiałabyś mnie
okłamywać.
Hana bez słowa spojrzała na
córkę. Owszem, to BYŁA prawda, ale, do cholery, musieli się dostać do rodzącej
ofiary wypadku samochodowego, a nie było żadnej wolnej karetki, więc
stwierdzili, że samochodem dotrą na miejsce o wiele szybciej. Oczywiście, mogli
zaczekać, ale potem mogłoby być już za późno. Jednak lekarka nie miała zamiaru
tłumaczyć tego Victorii, która i tak postawiłaby na swoim.
— Miałam ciężki dzień w
pracy, proszę cię, idź już spać...
— Jasne, ale dla mnie temat
nie jest skończony. Dobranoc.
— Dobranoc.
Hana usiadła na sofie i
westchnęła. Cholera, to chyba nie będzie
takie łatwe...
Następnego dnia rano Hana
siedziała w lekarskim i przeglądała jakieś papiery. Zaabsorbowana, nie
zauważyła wejścia Piotra.
— O, Hana, szukałem cię.
Kobieta drgnęła, słysząc
głos Gawryły.
— Piotr... — zaczęła, ale
nie miała pojęcia, co jeszcze mogłaby powiedzieć.
— Co jest? — zapytał na
natychmiast Piotr.
— Po co mnie szukałeś? —
lekarka zbyła jego pytanie.
— Coś nie tak? Źle się
czujesz? — gdy Hana nadal się nie odezwała, zdecydował się odpowiedzieć na
dalszą część jej wypowiedzi. — Bo... Mam do ciebie pytanie.
— Nie, oczywiście, że nie —
odparła wreszcie kobieta. — Więc, o co chodzi? Piotr? — spytała, gdy Gawryło
nie odpowiadał.
— Czy dzisiaj wieczorem
ktoś już zaprosił cię na kolację?
Hana przez chwilę siedziała
oszołomiona, nie wiedząc, co powiedzieć.
— Nie...
— To rozumiem, że pytam
pierwszy. Przyjdziesz?
— Och, oczywiście —
potaknęła.
Bo
co innego miałaby mu odpowiedzieć?
— Fajnie. Będę czekał —
powiedział Piotr i wyszedł.
Hana ukryła twarz w
dłoniach. Nie była pewna, czy dobrze zrobiła, zgadzając się na całą tę kolację.
Hana była zdenerwowana.
Ciągle nie była pewna, czy dobrze robi, ale... Zadzwoniła. Nie czekała długo.
— Cieszę się, że jednak
przyszłaś — powiedział Piotr, wpuszczając ją do środka.
Hana uśmiechnęła się,
odrobinę wymuszenie.
— Masz coś jadalnego, czy
od razu dzwonimy po pizzę? — spytała, dla rozładowania atmosfery.
— Wybieram tę pierwszą
opcję.
— To dobrze, bo ostatnio
pizza stale gości w moim menu, przyda się jakaś odmiana — tym razem jej uśmiech
był szczery.
— A widzisz, w takim razie
zapraszam.
— Co słychać? Jak w
szpitalu? Jakieś ciekawe przypadki? — zapytała, gdy tylko usiedli.
— Przecież pracujemy w
jednym i tym samym szpitalu — tym razem to on się uśmiechnął. — Ale na brak
pracy nie narzekam.
— No wiesz, ostatnio rzadko
bywam na chirurgii.
— No tak — potaknął Piotr. —
Zapewne masz wiele innych spraw na głowie — zawahał się, ale po chwili
kontynuował. — Na przykład córkę...
Hana podnosi na niego pytający
wzrok. Nic nie mówiła, bo i po co? Miała jakąś nadzieję, że Piotr nie poruszy
tego tematu, ale...
— Dlaczego nigdy nic o niej
nie wspomniałaś? — zapytał wreszcie mężczyzna.
— Uważałam, że nie będzie
takiej potrzeby, chciałam zerwać z przeszłością, uciec od niej, zacząć nowe
życie. Teraz wiem, że się nie da... — Hana nie patrzyła Piotrowi w oczy.
— Chciałaś zacząć nowe
życie, zostawiając swoją córkę w Izraelu? — Piotr był zdumiony.
Owszem, on również nigdy
nie starał się poznać Tosi, ale... On nigdy jej nie znał, a Hana na pewno
wychowywała Victorię przed przyjazdem do Polski. Co się musiało stać, że
zostawiła ją w swojej ojczyźnie?
— Miała tam świetną opiekę.
Zresztą i tak mnie nienawidziła. Tak jak teraz.
— Nienawidziła? — o ile to
możliwe, Piotr był jeszcze bardziej zdumiony.
Hana bez słowa wpatrywała
się w mężczyznę, po czym cichym głosem zaczęła opowieść o swoim mężu i życiu w
Izraelu. Pominęła parę szczegółów, nie chcąc wprowadzać w nie Piotra.
— Nie wiem, co mam robić —
zakończyła.
— Hana... — zaczął Piotr,
zszokowany patrząc na przyjaciółkę. — Gdyby Victoria cię nienawidziła, to by
tutaj nie przyjechała – odezwał się po chwili, nie mając pojęcia, co innego
mógłby powiedzieć.
— Podobno moi rodzice i
siostra ją zmusili.
— Zawsze mogła się od tego
jakoś wybronić, prawda? — Piotr sam nie wierzył w to, co mówił.
— Ona na każdym kroku daje
mi do zrozumienia, że jestem dla niej nikim, że to przeze mnie zabili jej
ojca... — Hana z trudem powstrzymała płacz.
— To nie była twoja wina,
Hana. Stało się — Piotr wiedział, że to co mówi, brzmiało idiotycznie i
beznadziejnie, ale musiał coś powiedzieć; musiał powiedzieć cokolwiek. — Nie
możesz się o to obwiniać, a Victoria nie powinna o to obwiniać ciebie.
— Sama już nie wiem, co o
tym wszystkim myśleć...
Piotr nic nie odpowiedział,
jedynie podszedł do Hany i delikatnie ją objął.
— Wszystko będzie dobrze,
Hana. Nie martw się.
— Nie wiem, czy cokolwiek
będzie dobrze. Odkąd przyjechałam zawsze coś jest nie tak, moje starania idą na
marne... Może to znak, żebym wróciła do Izraela? — w oczach lekarki pojawiły
się łzy.
— Nie mów tak, Hana.
Wszystko się ułoży, zobaczysz.
Kobieta bez słowa
przytuliła Piotra i rozszlochała się w jego koszulę.
— Dziękuję.
— Za co? — zapytał szeptem
mężczyzna, gładząc lekarkę po włosach.
— Za to, że jesteś i że
zawsze mogę na ciebie liczyć.
Piotr bez słowa mocniej
przytulił Hanę, a ona odpowiedziała mu tym samym.
****************
Co prawda cukru za dużo tu nie było, ale powoli się zbliżamy do niego :D Za to macie tutaj rozmowę z Piotrem i wstęp do tego, jaki charakterek ma Viki.
Anja & kinina
Fajne. Pisz nexta. Uwarzam ze masz talent. Opo inne od wszystkich ale ciekawe
OdpowiedzUsuń