Kilka
dni po rozmowie z Haną, Piotr stał przed drzwiami prowadzącymi do gabinetu
Trettera. Chciał porozmawiać z nim o planowanym urlopie oraz poprosić o tydzień
wolnego dla siebie i Hany. Wiedział, że moment na wakacje wybrali sobie nie
najlepszy, ale miał nadzieję, że uda mu się przekonać Stefana. Westchnął, w
myślach przygotowując się do przeprowadzenia dłuższej rozmowy. Nie miał jednak
ochoty dłużej zwlekać, więc zapukał do znajdujących się przed nim drzwi. Po
otrzymaniu odpowiedzi w postaci stłumionego „proszę” wstawił głowę do środka.
- Nie przeszkadzam? -
zapytał, widząc Stefana siedzącego za zawalonym różnego rodzaju papierami
biurkiem.
- Nie ukrywam, że trochę -
przyznał Tretter, podnosząc głowę znad owego mebla. - Ale skoro już jesteś,
mów, o co chodzi.
Gawryło zajął wskazane
przez dyrektora miejsce i od razu zaczął wyjaśniać, z czym przyszedł.
- Potrzebuję tygodnia
urlopu. Dla siebie i dla Hany. Wiem, że na chirurgii jest kocioł, ale...
- Ale co? - przerwał mu
ostro Tretter. - Według ciebie dwóch lekarzy w tą czy w tamtą nie robi różnicy?
Piotr, teraz jest najwięcej roboty! - Stefan spojrzał na młodszego kolegę z
nieukrywaną irytacją. - I po co aż tydzień? - dodał, ciągle nie spuszczając
wzroku z Gawryły.
- Przecież przyjąłeś tego
nowego chirurga, jak mu tam... - Piotr szukał w głowie odpowiedniego imienia,
umyślnie ignorując ostatnie pytanie Trettera. - Właśnie, Jack’a. - Olśniło go,
gdy zauważył leżące na stercie papierów CV Coldena.
- Dobrze wiesz, że
chirurdzy z dłuższym stażem mają większe zaufanie pacjentów...
- Przecież Colden jest
jednym z najlepszych chirurgów - zaoponował natychmiast Gawryło. - Poza tym...
Naprawdę zależy mi na tym urlopie - dodał, mając nadzieję, że Stefan domyśli
się reszty.
- Widzę, że moje argumenty
średnio działają... - westchnął Tretter, pocierając oczy. - Dlaczego tak ci na
tym zależy?
- Bo... - Piotr zawahał się
na chwilę. - Powiedzmy, że mam w tym swój interes - powiedział wreszcie,
uśmiechając się nieznacznie.
- Dobra, nie wnikam w
szczegóły... - Tretter poddał się, widząc, że najwyraźniej nic więcej nie
zdziała. - Daj mi jeden dzień, pogadam z Wójcikiem, czy da sobie radę przez ten
tydzień.
- Dzięki. - Gawryło
uśmiechnął się szeroko.
- A teraz na oddział! -
zakomenderował Tretter, chociaż on też nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu
rozbawienia.
- Tak jest, szefie! - Piotr
zasalutował Stefanowi typowo wojskowym gestem, przykładając dwa palce do czoła,
po czym obrócił się na pięcie i, ciągle z uśmiechem na twarzy, wyszedł z
gabinetu by poszukać Hany i przekazać jej radosne wieści.
Jednak już po wyjściu z
pomieszczenia dostrzegł niezłe zamieszanie. Z tego, co zdążył się dowiedzieć,
wychodziło na to, że w pobliskim budynku wybuchł pożar i mieli kilkunastu
rannych. Odnotowując sobie w myślach, żeby odwiedzić Hanę po pracy, z
westchnieniem ruszył na izbę.
Hana przygotowywała właśnie
kolację, gdy rozległ się dźwięk dzwonka. Westchnęła i z niechęcią poszła
otworzyć drzwi, jednak zaraz się uśmiechnęła, gdy zauważyła, kto za nimi stoi.
- Cześć. - Przywitał się z nią Gawryło, wchodząc do
pomieszczenia. Od razu przyciągnął swoją ukochaną bliżej siebie, całując ją
namiętnie w usta. - Mam dobrą wiadomość. - Uśmiechnął się tajemniczo, nadal nie
zaprzestając poprzedniej czynności.
- Hej - wymamrotała Hana, gdy na chwilę się od siebie
oderwali. - Jaką? - zapytała, czując usta Piotra na swojej szyi.
- Załatwiłem urlop dla nas.
- Gawryło wreszcie oderwał się od Hany, jednak ciągle obejmował ją w talii. -
Tretter pogada jeszcze z Wójcikiem, ale to tylko formalność.
- Nie myślałam, że od słów
tak szybko przejdziesz do czynów.
- Musisz bardziej we mnie
wierzyć - mruknął, udając obrażonego, jednak jego oczy błyszczały wesoło. - To
co? Niedługo się pakujemy?
- Zależy, na kiedy
załatwiłeś urlop.
- Od soboty jesteś cała
moja...
- Uważaj, bo jeszcze będziesz
miał nas dość. - Goldberg delikatnie położyła dłoń na brzuchu.
- Was? Nigdy. - Piotr
spojrzał na Hanę z udawanym oburzeniem.
- To się okaże.
- Straszysz? - Mężczyzna
zaczął bawić się kosmykiem włosów swojej ukochanej.
- Nie, ja tylko ostrzegam.
-To brzmi groźnie... Mimo
to, jestem gotów zaryzykować.
- Jak... Szlachetnie.
- Ba, ma się to lekarskie
poświęcenie. - Piotr starał się zachowywać powagę, co nie do końca mu
wychodziło, szczególnie gdy Hana zaczęła się śmiać.
- I nieprzeciętną skromność,
panie doktorze. - Goldberg odsunęła się od Piotra, gdy tylko usłyszała głos
swojej córki. - Nie, spokojnie, nie krępuj się – dodała Viki, widząc gest Hany.
- Victoria, daruj sobie. -
Kobieta ostro spojrzała na córkę.
- Wiesz - odparła
natychmiast dziewczyna, jakby odpowiedź miała przygotowaną w głowie już od
dłuższej chwili - ja tylko mówię, jakbyś się zastanawiała, czy chcę ten widok
oglądać.
- Skoro tak się
przypatrujesz, to chyba chcesz - odezwał się milczący do tej pory Gawryło.
- Raczej nie mam innego
wyjścia.
- No nie masz, ale jeżeli
chcesz to możemy przenieść te widoki do mojego mieszkania. - Piotr uśmiechnął
się pod nosem.
- Byłoby miło, jeżeli tylko
oszczędzisz mi reszty szczegółów.
- Spokojnie, oszczędzimy.
- W takim razie, dobrej
zabawy życzę.
- Dziękuję, oszczędzę
szczegółów, ale będzie dobra - powiedział Piotr, „przy okazji” obejmując Hanę w
pasie.
- Ja jednak będę miała
nadzieję na tę drugą opcję.
- Wiesz, nadzieję można
mieć zawsze. - Gawryło wzruszył ramionami, nie przestając się uśmiechać.
- Jak na razie jeszcze ją
mam.
- Na razie?
- Bo jeszcze chwila i
zwątpię.
- Dobra, dobra, lepiej nie
trać tej nadziei. - Piotr posłał w jej kierunku uśmiech.
- A ty się tak nie
uśmiechaj.
- Mówisz, masz. - Chirurg
przestał się uśmiechać, jednak w jego oczach ciągle błyszczało rozbawienie.
- Dziękuję. - Victoria
wykonała coś, co w zamierzeniu miało być ukłonem, i nie czekając na dalszy ciąg
tego „dialogu” skierowała kroki do swojego pokoju.
- Rozmawiałaś z Viki o
wyjeździe? - zapytał Piotr, gdy za dziewczyną zamknęły się drzwi.
- Słuchaj, ja naprawdę cię
za nią przepraszam, ale... - zaczęła w tym samym momencie Hana.
- Czyli jeszcze nie
powiedziałaś? Dobrze byłoby ją poinformować, niedługo wyjazd... Zrobisz to
sama, pomóc? - Na chwilę zapadła cisza. - A, i nie przepraszaj. - Chirurg
uśmiechnął się delikatnie.
- Nie, nie rozmawiałam z
nią o tym jeszcze... - Głowę Hany zaprzątało zupełnie co innego. - I naprawdę
cię przepraszam, nie wiem, czemu się tak zachowywała...
- Nie przepraszaj, te jej
zachowanie było nawet zabawne, ma strasznie cięty język... Polubiłem ją, wiesz?
- Nie żartuj sobie.
- Nie żartuję, mówię serio.
- Na twarzy Piotra pojawiło się lekkie rozbawienie, spowodowane tym, że Hana mu
nie wierzyła.
- Yhym - wymamrotała,
opierając czoło o jego ramię. - Powiedzmy, że jestem skłonna ci uwierzyć.
Piotr zaśmiał się cicho,
obejmując Hanę ramieniem.
- Kawy, herbaty? - zapytała
ona po chwili ciszy, podnosząc głowę i uśmiechając się lekko. Cieszyła się, że
Piotr polubił Viki. Gdyby jeszcze Victoria tak łatwo zaakceptowała Gawryłę...
- Przecież możemy tak
zostać, mnie się nigdzie nie spieszy.
- Tyle, że nic mądrego z
tego nie wynika. - Hana przewróciła oczami.
- Jak nic mądrego?
Uzgodniliśmy urlop, polubiłem twoją córkę, to chyba ważne rzeczy? Ale skoro tak
bardzo nalegasz na kawę, to chętnie. - Wypuścił swoją ukochaną z objęć.
- Idziesz? - zapytała ona,
wchodząc do kuchni. - Chyba, że masz zamiar tak stać w tym progu...
- Fajnie tu się stoi,
zastanawiam się, czy nie wypić tu kawy... - powiedział Piotr z dobrze udawaną
powagą.
W końcu jednak dał za
wygraną i wszedł do kuchni. Posiedział tam przez chwilę i chociaż ciężko było
mu się rozstać z Haną, to jednak musiał wracać do szpitala, gdzie obiecał
skonsultować wyniki pacjentki Wiktorii. Z niechęcią pożegnał się z Goldberg, a
kilkanaście minut później już był pod szpitalem.
Victoria zamknęła oczy,
słysząc pukanie do drzwi. Hana. I pewnie kazanie, że ma się „nie odnosić tak do
Piotra”. Świetnie.
- Viki, musimy pogadać. -
Hana otworzyła drzwi.
- O czym?
- Wyjeżdżam z Piotrem na
urlop i... Mam nadzieję, że poradzisz sobie sama.
Victoria, lekko zaskoczona,
spojrzała na matkę. Obejdzie się bez morałów? Nie sądziła, że Hana zostawi ten
temat w spokoju. Chciała ją nawet przeprosić, chociaż zdawała sobie sprawę, że
to i tak nic by nie zmieniło.
- Wyjeżdżasz?
- Z Piotrem, na tydzień.
- Gdzie? - Dziewczyna w
jakikolwiek sposób chciała podtrzymać rozmowę.
- Nad Bałtyk. I... Martwię
się trochę o ciebie, w końcu zostaniesz sama na kilka dni... Może zamieszkasz
na ten czas u rezydentów?
- A co miałoby mi się stać?
- Viki przewróciła oczami. - I tak większość dnia będę spędzać w szkole.
- A potem? Może jednak?
- Przecież się nie zabiję -
wymamrotała dziewczyna, podnosząc wzrok na Hanę.
- Tego nie powiedziałam.
Aczkolwiek miewasz różne pomysły, więc byłabym spokojniejsza, gdybyś jednak u
nich zamieszkała.
- Dlaczego tak ci na tym
zależy? - zapytała nieco zirytowana nastolatka. Przecież nie miała pięciu lat,
mogła zostać sama w domu na kilka dni!
- Bo się o ciebie martwię? - To proste oświadczenie
zaskoczyło Victorię. Nie, żeby myślała, że Hana ma ją gdzieś... Po prostu nigdy
nie spodziewała się, że jej matka powie coś takiego.
- Skoro tak ci na tym
zależy... - wzruszyła ramionami, tym samym zgadzając się na spędzenie kilku dni
pod opieką rezydentów.
- Dzięki - Hana uśmiechnęła
się delikatnie. - Porozmawiam jutro z Wiktorią. - Na chwilę zapadła cisza. - A
jak tam w szkole?
- W porządku. - Viki
kolejny raz wzruszyła ramionami, tym razem po to, by pokazać, że nie ma nic
ciekawego do powiedzenia. - Poznałam kilku fajnych ludzi, klasę mam niezłą...
- Więc chyba dobrze,
prawda?
- Nie jest najgorzej -
przyznała, nie chcąc wdawać się w jakieś długie dysputy. W końcu to były jej
problemy, którymi nie chciała obarczać Hany. Przecież jej matka miała inne
sprawy na głowie. A zresztą...
- Głodna? - Z jej rozmyślań
wytracił ją głos Hany.
- Jasne - odparła niemal
natychmiast, starając się przywołać na twarz coś, co chociaż mogłoby udawać
uśmiech.
- To chodź, kolacja gotowa
- Hana skinęła głową w stronę kuchni. Victoria westchnęła, jednakże, nie mając
innego wyjścia, wstała i również skierowała swoje kroki do kuchni.
Ciepłe popołudnie. Agata
przeglądała dokumenty swoich pacjentów, próbując się na czymś skupić. Kiepsko
jej to wychodziło, myślała tylko o nim. Z rozmyślań wyrwał ją głos Trettera,
który właśnie wszedł do pokoju lekarskiego. Koło niego stał ktoś, kogo nie
znała. Może pacjent? Lekarz? Inwestor?
- O! Pani doktor pozwoli.
To nasz nowy kardiolog, Marek Rogalski. - Wskazał na niego ręką, po czym szybko
przeszedł do sedna sprawy. - Czeka na nowy oddział kardiologii interwencyjnej,
póki co zostaje na internie. Mam nadzieję, że pani się zajmie naszym nowym „nabytkiem”.
- Tak, oczywiście. Agata
Woźnicka, miło mi. - Podała dłoń Markowi, który odwzajemnij gest.
- Również mi miło, Marek
Rogalski. - Spojrzał na nieobecną blondynkę, spoglądającą kątem oka na papiery.
- No to... Będziemy kolegami z pracy. - Uśmiechnął się, chcąc przełamać
niezręczną ciszę.
- Na to wygląda -
odpowiedziała oschle, nie ciągnęło ją do dłuższej rozmowy, nie dziś.
- Który to miesiąc? - Marek
pytał o cokolwiek, byle tylko nie słuchać tej ciszy.
- Piąty. - Na myśl o
dziecku lekko się uśmiechnęła.
- A mogłabyś mnie
oprowadzić po oddziale? Wiesz, jestem ten „nowy”.
- Jasne, nie ma problemu. -
Nie wyraziła zbyt dużego entuzjazmu, ale od razu gestem pokazała drzwi na znak,
że teraz będzie robiła za przewodnika. Marek jak przystało na dżentelmena
przepuścił ją pierwszą delikatnie się przy tym uśmiechając. Szli długimi
korytarzami, Agata, co chwilę omawiała poszczególne pomieszczenia.
Laboratorium, sale internistyczne, pracownie rentgenowskie…
- Długo tu pracujesz? - Lekarz
wyraźnie zainteresował się swoją towarzyszką.
- Kilka lat. - Po tych
słowach omówiła kolejne dwa pokoje.
- Niezły staż, jak na tak
młody wiek. - Ten komplement dopełnił uśmiechem i błyskiem w oku.
- A twój staż ile już
liczy? - Błysk w oku podziałał.
- Z piętnaście będzie...
Stanęli przed drzwiami
oddziału. Na tym wycieczka się skończyła. Marek mógł zacząć pracę.
- Tam jest oddział. - Wskazała
wzrokiem i próbowała już odejść, ale Rogalski ciągnął rozmowę
- No, mam nadzieję na udaną
współpracę. - Uśmiechnął się.
Nadzieję
możesz mieć...
- I tak nie będziemy się
często widywać. - Spojrzała wymownie na swój brzuch.
- Ale po porodzie wracasz,
prawda?
- Tak, wracam. - Zapanowała
cisza, więc Agata nie stała długo w bezruchu. Postanowiła wrócić do swoich
obowiązków.
**************
Rozdział nieco później, niż miał być, ale to tylko dlatego, że przez weekend byłam na weselu w Zakopanem, a w piątek niestety nie zdążyłam nic wstawić, za co przepraszam. Dla ciekawskich - to ostatni stary rozdział, następny będzie już nowy, niepublikowany nigdzie wcześniej ;)
Anja
& kinina
Przepraszam, że w komentarzu, ale nie wiem jak inaczej się do Ciebie odezwać ;*.
OdpowiedzUsuńWitaj, z tej strony Caathy.x1 autorka bloga Zatajone Dziedzictwo ;-). Ten pizduś-plastuś z bloga www.o-iesu.blogspot.com dwa tygodnie, jak nie dłużej, się zbierał i wreszcie nam odpisał, więc zapraszam Cię do dyskusji, jeśli masz ochotę :)
Pojedźmy mu po ambicji :D
Pozdrawiam :)
Zawsze można było na GG, chociaż ostatnio rzadko tam wchodzę, fakt ;)
UsuńHm... Widzę, że z nim to jak grochem o ścianę, my jedno, on drugie... Chyba taki typ :/
GEENIALNE!!!
OdpowiedzUsuńsuper, genialne, bardzo bogate slownictwo no i trzyma w napięciu. brakuje mi tylko trochę zblizen między Haną, a Piotrem, ale może da się to nadrobic?:)
Bardzo wątpliwe, aczkolwiek spróbujemy coś z tym zrobić ;)
UsuńAwww,boskie!❤ Bardzo mnie zainteresował wątek Hany i Viki,mam nadzieję, że wreszcie się dogadaja? ;)) Czekam na nexta, mam nadzieję, że będzie szybko? Udostępniłam twojego bloga na mojej stronce o HaPi :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy za udostępnienie, bardzo nam miło ;) Next powinien pojawić się w sobotę, jeśli nic się nie zmieni. A co do Hany i Viki... Cóż, tajemnica :D
UsuńKOCHAM!!!! Genialnie piszesz! Najlepsze opowiadanie o HaPi i czyżby Victoria zaczynała się powoli dogadywac z Hana? Nie mogę się doczekać nexta!!! Mam nadzieje,ze dodasz szybko? <3
OdpowiedzUsuńNext powinien być w sobotę, a Hana i Viki to na razie tajemnica :D Ale trzeba być dobrej myśli, w końcu ile można warczeć na własną matkę?
UsuńCiekawe jakie ma problemy Viki? Czekam na next :*
OdpowiedzUsuńTo na razie tajemnica, ale chyba mogę Wam zdradzić, że pomoże jej Piotr ^^
UsuńJeny jak ja uwielbiam to opowiadanie !!! I nie mogę się doczekać co będzie dalej, mam nadzieję, że następna część pojawi się szybko ! :*
OdpowiedzUsuńKiedy wreszcie coś dodasz na swojego bloga?
UsuńBardzo nam miło czytać, że komuś się to podoba. Naprawdę, im więcej komentarzy, tym autorowi bardziej chce się wstawić kolejny rozdział ;)
UsuńTwoje opowiadanie jest jak narkotyk, uzaleznilam się od niego *.* z niecierpliwością czekam na kolejną część, bo zapowiada się szalenie ciekawie ;3
OdpowiedzUsuńWłaściwie następna część to będzie 'romantyczny wypad nad morze', więc chyba czeka Was nieco cukru :D
UsuńCieszę się, że będą nowe rozdziały;D te czytałam ale nie z tak wielkim zainteresowaniem, bo w połowie je już znałam;) czekam na next:3 przepraszam, że nie komentowałam te obiecuję, że będę;*
OdpowiedzUsuńRozumiem, że czytanie tych starych to pewnie tylko takie 'przypomnienie', cóż, teraz będą już tylko nowe :D
UsuńCudowne!❤ a tak w ogóle, to moja nauczycielka dzisiaj na lekcji czytała twojego bloga :D
OdpowiedzUsuńHaha, naprawdę :D?
UsuńTak :D Bo dzień wcześniej zabrała mi tel jak czytałam twojego bloga i na przerwie poprosiła mnie, żebym podała jej link do bloga, a następnego dnia siedziała i czytała na lekcji :D
UsuńCzyżby też oglądała Ndinz :D?
UsuńTak! I również jest fanką HaPi :D
UsuńChyba zazdroszczę nauczycielki :D
UsuńMoja polonistka jest naprawdę świetna, ale jak się po raz pierwszy z p.Kamilla spotkałam, to chyba przez miesiąc mi mówiła jak mi zazdrości *.*
UsuńJeju, widziałaś się z p. Kamillą :c?
UsuńTak, dwa razy :D a 29 będę się widziała 3 raz *.*
UsuńDlaczego ja mam tak daleko do Warszawy :/?
UsuńA skąd jesteś?
UsuńOkolice Bielska-Białej :D
UsuńKiedyś w okolicach Bielska spędzałam co roku wakacje :) Ale faktycznie masz daleko do Wawy ;c
UsuńJest tu w ogóle co robić ;o? Oprócz chodzenia po górach oczywiście :D
UsuńNo cóż, daleko trochę mam, a jechać na spotkanie, które potrwa może z godzinę, to lekki bezsens... Ale czego się nie robi dla takiej aktorki jak p. Kamilla :D
Moi rodzice w tamtych okolicach mają znajomych i jak byłam mniejsza to jeździłam, a teraz już mnie takie wyjazdy nie kręcą... zlot ma być od 13, później Kama na 16 idzie,bo ma spektakl, który będzie trwał 2h,a po spektaklu robimy z Kama afer party *.*
UsuńO, no to w sumie dosyć długo :D
UsuńRozumiem, wyjazdy z rodzicami nie dla każdego mogą być fajne ;)
Jak byłam mała, to owszem było fajnie pojechać z rodzicami gdzieś do znajomych, ale teraz bardziej wolę wyjazdy za granicę :D
UsuńNo a kto nie woli :D
UsuńRaczej wszyscy wolą ;)) masz fb?
UsuńZapraszam serdecznie również na moje opowiadanie. Pierwsza cześć czeka już na blogu:
OdpowiedzUsuńhttp://opowiadaniabyalex.blogspot.com/
Kiedy dodasz nexta? :)
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie dzisiaj ;)
UsuńMam nadzieję, że dodasz dzisiaj ;)
UsuńNa razie wróciłam od dziadków, więc jeśli dzisiaj, to pewnie późno w nocy ;)
UsuńCzekam z niecierpliwoscia na next ;-)
OdpowiedzUsuńDodasz dzisiaj nexta?:D
OdpowiedzUsuńWłaśnie się pisze :D Wczoraj już nie dałam rady, wybaczcie.
UsuńTo super :D czekam,aż napiszesz :)
Usuń