niedziela, 22 czerwca 2014

27. Wyjazd

Był jesienny, sobotni poranek. Pogoda za oknem jakby przeczyła temu, że jest październik. Było ciepło, słońce świeciło, a ludzie, którzy już pokusili się o wyjście z domu, mieli na sobie ubrania świadczące bardziej o nadchodzącej wiośnie niż jesieni.
Victoria westchnęła, leniwie otwierając oczy. Zwykle spała do późnej godziny, jednakże dzisiaj… Cóż, pewnie i tak Hana zaraz wparuje do pokoju, żeby ją obudzić, więc to nie miało większego znaczenia.
— Victoria, wstawaj!
Wiedziałam.
— Daj mi spokój – wymamrotała odruchowo, naciągając kołdrę na głowę.
— Będziesz teraz miała tydzień spokoju. Wstawaj!
— Jeszcze chwila! – Victoria westchnęła. No ale właściwie czego miała się spodziewać?
— Viki... Bo poproszę Piotra, żeby cię ściągnął z łóżka i dostarczył w takim stanie do hotelu, co ty na to?
Niedoczekanie, pomyślała, natychmiast zrywając się z łóżka.
— Już dam sobie radę, dzięki. – Usłyszała śmiech Hany i obróciła się tylko po to, żeby zobaczyć, jak jej własna matka stoi oparta o futrynę drzwi i patrzy na nią z jawnym rozbawieniem.
— Cóż… Szkoda, chciałam pomóc. – Viki zmierzyła ją niechętnym spojrzeniem, ale nawet to nie zmniejszyło uśmiechu Hany. Z westchnięciem ruszyła więc do szafy, wybierając pierwsze lepsze ciuchy, które nawinęły się jej pod rękę. Szybko skompletowała resztę potrzebnych jej rzeczy i wymijając nadal uśmiechniętą Goldberg, skierowała swoje kroki do łazienki.
Hana w tym czasie zaszyła się w kuchni, naprędce przygotowując jakieś śniadanie. Z tego, co zauważyła, już i tak były nieco w tyle, więc Piotr powinien zaraz przyjść. Właściwie to „zaraz” wydarzyło się jakieś pięć minut później, akurat gdy Viki wyszła z łazienki.
— Victoria, otwórz drzwi – poleciła córce i dopiero po chwili zorientowała się, że za drzwiami najprawdopodobniej będzie czekał Gawryło. Cóż, pozostawało jej tylko liczyć na to, że Viki oszczędzi sobie głupich komentarzy.
Dziewczyna westchnęła, szybko przekręcając klucz w zamku. Oczywiście ona od początku wiedziała, kogo się za drzwiami spodziewać, ale co zrobić?
— Cześć. – Gawryło uśmiechnął się do niej, kiedy tylko otworzyła drzwi.
— Cześć – odparła mu chłodno, jednocześnie starając się nie być przesadnie niemiłą. Nie chciała dostać od Hany kolejnego kazania, a była pewna, że jej matka wszystko słyszy.
— Mogę wejść?
— Wchodź. – Odsunęła się od drzwi, przepuszczając mężczyznę. Bez słowa skinęła mu głową w stronę kuchni, samej zamykając drzwi. Nie miała ochoty uczestniczyć w dalszej części rozmowy, dlatego ruszyła w kierunku swojego pokoju, mamrocząc pod nosem coś o pakowaniu. Mniejsza z tym, że spakowana była już od wczoraj, inaczej Hana chyba nie dałaby jej żyć.
Goldberg westchnęła, słysząc zamykające się za Viki drzwi. Przynajmniej nie była niemiła, pomyślała. Mimo wszystko chciałaby, żeby Victoria tutaj przyszła, usiadła z nimi i żeby mogli zjeść śniadanie jak cywilizowani ludzie. Cóż, najwyraźniej za wiele wymagała.
— Cześć. – Usłyszała za sobą Piotra i uśmiechnęła się delikatnie, czując jak Gawryło obejmuje ją ramionami. – Gotowa?
— Prawie. Zjemy jeszcze śniadanie i możemy się zbierać.
— Okej. W takim razie ja mógłbym już znieść wasze walizki.
— Dobry pomysł, tylko musisz zapytać Viki, czy na pewno wszystko spakowała. – Gawryło w odpowiedzi jedynie się uśmiechnął i wypuścił ukochaną z objęć. Chwilę później stał już pod drzwiami pokoju Victorii. Delikatnie zapukał i niemal od razu usłyszał przytłumione „Proszę!”. Delikatnie otworzył drzwi. Viki siedziała na łóżku, przerzucając w dłoni jakieś papiery.
— Spakowana?
— Prawie. Przyjdę za pięć minut.
— Okej. – Cicho zamknął drzwi. W takim razie najpierw pójdzie wziąć rzeczy Hany.
W czasie, kiedy Piotr zajmował się walizką swojej ukochanej, Viki w końcu zdecydowała się wyjść z pokoju. Swoje rzeczy zostawiła w przedpokoju, kierując się w stronę kuchni. Bez słowa wzięła talerz z przygotowanym przez Hanę śniadaniem i usiadła przy oknie, gdzie miała widok na parking. I, chcąc nie chcąc, na Piotra również. Westchnęła, szybciej zabierając się za jedzenie kanapek, podczas gdy Gawryło zawitał do mieszkania jeszcze dwa razy. Dość szybko uwinęli się z całą resztą, mogli więc wychodzić.
— Wzięłaś wszystko? – zapytała Hana, gdy już siedzieli w samochodzie.
— A jak myślisz? – W głosie Viki dało się wyczuć irytację. Czy ja mam pięć lat?
— Tylko pytam.
— Nie musisz.
Piotr spojrzał krótko na Hanę, słysząc oschły ton Victorii, ale kobieta udawała, że widoki za oknem są ciekawsze. Nie miała najmniejszej ochoty rozmawiać o swojej córce, a już tym bardziej nie w jej obecności. Miała nadzieję, że Gawryło nie zacznie tego tematu, ale na szczęście uratował ją dźwięk telefonu mężczyzny. Bez słowa podała mu komórkę, w duchu oddychając z ulgą. W ciszy przysłuchiwała się, jak Piotr rozmawia przez telefon, prawdopodobnie z kimś z Leśnej Góry, gdyż rozmawiali o jakimś pacjencie, którego Hana mgliście kojarzyła. Zanim Gawryło skończył rozmowę, byli już na miejscu.
Victoria wysiadła pierwsza, nie mogąc dłużej znieść tej irracjonalnej ciszy. Właściwie nie chodziło o samą ciszę, w końcu pół drogi Piotr rozmawiał przez telefon, bardziej o atmosferę. Może faktycznie była dla Hany zbyt niemiła, ale… Nie chcąc dłużej się nad tym zastanawiać, otworzyła bagażnik, ale zanim zdążyła cokolwiek zrobić z samochodu wyszedł Gawryło i bez słowa wyjął jej torbę.
— Dzięki – wymamrotała, bo nie bardzo wiedziała, co innego mogłaby powiedzieć.
— Odprowadzę cię, przecież to ciężkie. – Piotr wskazał na torbę, jednocześnie zamykając bagażnik.
— Daj spokój, poradzę sobie.
— Zaniosę ci to, a ty w międzyczasie zdążysz pożegnać się z Haną. – Nie zdążyła nawet zaprotestować, bo Gawryło już znajdował się kilka kroków od niej. Świetnie.
Hana również wyszła z samochodu i stała teraz oparta o drzwi. Viki z lekkim westchnięciem skierowała się w jej stronę, stając naprzeciwko niej.
— No. To pa. – Wymusiła w stronę swojej rodzicielki uśmiech, który, miała nadzieję, wyglądał w miarę szczerze.
— Mam nadzieję, że będziesz się dobrze bawić.
— Wy też. – Co ja gadam?!
– I… Będę tęsknić.
— Hm… Ja chyba też. – Głos Victorii był niewiele głośniejszy od szeptu. Zdziwiona poczuła, że Hana delikatnie ją obejmuje. Niepewnie odwzajemniła uścisk, zamykając oczy, byle tylko się nie rozpłakać. To nie byłby odpowiedni moment.
— No – mruknęła Hana, gdy w końcu ją puściła. – To do zobaczenia w piątek. I masz być grzeczna. – Tym razem Viki tylko się uśmiechnęła, a potem, nie widząc innego wyjścia, obróciła się na pięcie i skierowała do hotelu rezydentów. Z całą pewnością zaczynał się ciekawy tydzień.

W lekarskim jak zwykle o tej porze panował gwar. Nie było się czemu dziwić – za chwilę miała odbyć się odprawa. Większość osób znajdujących się w pomieszczeniu już zajęła miejsca siedzące, niektórzy jednak ciągle zajęci byli innymi sprawami. Cały ten rozgardiasz przerwało wejście Trettera. Obok niego szedł mężczyzna, na oko przed czterdziestką. Miał brązowe, krótko przystrzyżone włosy, delikatny zarost i szare oczy. Był dobrze zbudowany, bynajmniej tyle można było zobaczyć pod ciasno opiętą, jasnoniebieską koszulą.
— Witam wszystkich, chciałbym przedstawić nowego członka naszego zespołu – odezwał się Tretter, jakby nie zauważając, jakie wrażenie na zespole wywarł stojący obok niego mężczyzna. A wrażenie to było nader dobre, przynajmniej jeśli szło o żeńską część personelu. Męska… Z tym mogło już być różnie.
Jako, że prezentacja została już dokonana, należało teraz bliżej zapoznać się z nowym nabytkiem. Wiktoria, stojąca najbliżej, od razu poszła się przywitać.
— Wiktoria Consalida, miło mi.
— Jack Colden, mnie także. Jestem nowym neurochirurgiem.
Po krótkiej wymianie zdań, Wiki ustąpiła miejsca reszcie swoich kolegów i koleżanek, odchodząc nieco na bok, gdzie od razu pod swoje skrzydła wziął ją Tretter.
— Zajęta jesteś? – zaczął cicho. — Bo jeśli nie, to może oprowadziłabyś Coldena po oddziale? Ja nie mam za dużo czasu, a ktoś musi to zrobić.
Dlaczego by nie? Oczywiście, oprowadzi go tylko w celach czysto zawodowych, może dzięki temu weźmie ją na asystę do jakiejś ciekawej operacji.
— Oczywiście, panie dyrektorze. – Chyba powiedziała to nieco zbyt entuzjastycznie, bo stojący nieopodal Przemek obrzucił ją dziwnym spojrzeniem. Uśmiechnęła się w jego kierunku uspokajająco. W końcu nawet ktoś taki jak Colden nie mógł się z nim równać.
— Dzięki. – Tretter również się uśmiechnął i szybkim krokiem ruszył w stronę neurochirurga. — Doktor Consalida będzie robiła za przewodnika – zwrócił się bezpośrednio do niego. — Mam nadzieję, że szybko się pan tutaj zaaklimatyzuje – dodał.
— Również mam taką nadzieję. Dziękuję za wszystko. – Rozmawiali jeszcze kilka minut, aż w końcu Tretter pożegnał się z Coldenem i wyszedł z pomieszczenia. Reszta też mniej lub bardziej chętnie ruszyła zająć się swoją pracą. Jack obrócił się więc w kierunku Wiki i uśmiechnął szeroko. — To gdzie najpierw?
— Najlepiej zacznijmy od początku. – Kiwnęła ręką w stronę drzwi. — Może SOR? – W końcu to tam najwięcej się działo.
— Ty tu rządzisz.
Wiki jedynie uśmiechnęła się w odpowiedzi. I się zaczęło. Nie miała pojęcia, ile tak chodzili, w każdym razie dość długo. Złapała po drodze jeszcze kilka osób, których z różnych powodów nie było na odprawie i przedstawiła im Jacka.
— No, to właściwie widziałeś już wszystko – zaczęła, kiedy skończyli. Nigdy by nie pomyślała, że oprowadzanie kogokolwiek po szpitalu może być tak męczące. — No i znasz prawie wszystkich. Piotra pewnie poznasz dopiero jak wróci z urlopu, ale nie masz się czym przejmować, jest naprawdę dobrym chirurgiem i pewnie szybko się dogadacie.
— Jasne, dziękuję za pokazanie tego wszystkiego.
— Nie ma problemu. Poradzisz sobie dalej sam?
— Myślę, że tak, a jeśli nie, to pewnie gdzieś cię znajdę. – Wiki skinęła mu jeszcze głową na odchodne i każde z nich udało się do swojej pracy.

Viki westchnęła. Blanka brała właśnie prysznic, a ona siedziała w kuchni, rozmawiając na błahe tematy z Wiktorią. Nie, żeby jej to przeszkadzało, ale wyraźnie widziała, do jakiego tematu zmierza Consalida i niezbyt jej się to podobało. Rozmowę przerwał dzwonek telefonu. Hana. Szybko zamieniły kilka słów. Victoria czuła się niezręcznie, widząc jak Wiki się jej przypatruje, ale starała się to zignorować, próbując skupić się tylko na rozmowie z matką. W końcu z westchnięciem odłożyła telefon i wygodniej rozłożyła się na krześle.
— Coś się stało? – zapytała Consalida, widząc nie do końca zadowoloną minę Victorii.
— Nie, nic się nie stało. Hana dzwoniła, są już na miejscu.
— Nie wyglądasz, jakbyś była z tego powodu zadowolona.
— Jest mi to obojętne. – Viki wzruszyła ramionami.
— Wydajesz się nie przepadać za Piotrem. – Wiktoria zdecydowała się poruszyć temat, o którym myślała już od dłuższego czasu. Nie chciała zmuszać dziewczyny do jakikolwiek zwierzeń ani zmieniać jej opinii o Gawryle, ale liczyła, że być może dowie się, dlaczego szatynka tak za nim nie przepada.
— Dlaczego tak uważasz?
— A co, lubisz go? – odpowiedziała jej jedynie cisza. – Cóż, to chyba jest równoznaczne z „nie”.
— Myślę, że to całkiem prawdopodobne – przyznała w końcu Victoria. Bo i po co miała kłamać?
— Nie jest taki zły, oczywiście jeśli lepiej się go pozna. – W końcu byli przyjaciółmi i co nieco o nim wiedziała.
— Jasne. – Victoria wymusiła w stronę Consalidy uśmiech. Tak jakby puste słowa miały zmienić jej opinię o Gawryle. Niedoczekanie. Ale czy to właśnie nie „puste słowa” sprawiły, że tak go nie cierpiała?
— Chyba cię nie przekonam.
— Może być ciężko – stwierdziła szczerze, odgarniając z twarzy kilka zabłąkanych kosmyków. Była już nieco zmęczona i najchętniej skończyłaby tę dziwną rozmowę, ale Wiktoria najwyraźniej postanowiła drążyć dalej.
— Naprawdę, powinnaś z nim chociaż pogadać, nie ma sensu skreślać kogoś na samym początku.
— Hana cię o to prosiła, prawda? – zdenerwowała się w końcu Viki. – Nie chcę słuchać kolejnej umoralniającej gadki w stylu, że „mam lepiej poznać Piotra”, poradzę sobie i bez tego.
— Nie rozmawiałam z Haną – zaprzeczyła Wiktoria, za co otrzymała jedynie sceptyczne spojrzenie szatynki. Przecież ty i tak zrobisz, jak będziesz chciała, moje gadanie jest tylko gadaniem.
Każdy to mówi. „Moje gadanie to tylko gadanie, zrobisz co chcesz”. Każdy. I każdy próbuje mi wmówić, co chcę robić. No, prawie każdy.
— Właściwie Piotr jest jedyną osobą, która nie mówi mi, że mam go „lepiej poznać”. Jeszcze chwila i chyba go za to polubię.
— Widzisz, on nawet nie chce ci się narzucać.
— Ja jemu też nie, więc to chyba dobry układ. Możemy zmienić temat? – poprosiła. – Nie będę go teraz widzieć przez tydzień, daj mi się tym nacieszyć.
— Jasne… — wymamrotała Wiktoria, niekoniecznie przekonana. – Idziecie gdzieś jutro? Ty i Blanka?
— Pewnie tak, ale nie mamy jeszcze żadnego konkretnego pomysłu. A jak w szpitalu?
— Kocioł, ale w miarę dajemy radę.
— Cóż, to dobrze. – Zapadła pomiędzy nimi cisza, która mimo wszystko nie była niezręczna. Każda z nich skupiła się na sobie, oddając się własnym przemyśleniom.
Nawet nie usłyszały, kiedy do kuchni weszła Blanka. Dopiero, kiedy pomachała dłonią przed twarzą swojej matki, obie się ocknęły.
— Skończyłam, łazienka wolna. – Te słowa skierowała do Viki.
— Okej. To w takim razie może ja pójdę… — Zrobiła nieokreślony ruch ręką i wstała z krzesła.
— Leć, a potem musimy pogadać. – Młodsza Consalida uśmiechnęła się w kierunku przyjaciółki, na co ta odpowiedziała podobnie.

Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Nieliczni ludzie, którzy jeszcze zostali na plaży, przypatrywali się temu niby zwykłemu zjawisku. Piotr mocniej objął Hanę, gdy ta delikatnie się poruszyła. Siedzieli na wydmach już od kilkunastu minut, oglądając nie tylko zachód słońca, ale także spokojnie rozbijające się o brzeg morskie fale.
— No i jak, podoba ci się? – zapytał cicho, nie chcąc niszczyć tego romantycznego klimatu.
— Jeszcze pytasz? Jest cudownie.
— Wiesz, wolałem się upewnić. – W odpowiedzi uzyskał uroczy uśmiech. – Idziemy? – zapytał po kilku kolejnych minutach, gdy słońce zniknęło za linią morza. – Widzę, że ci zimno – dodał i od razu zarzucił swoją bluzę na odkryte ramiona ukochanej.
— Dzięki… — Hana wtuliła się w nią, przy okazji przytulając się bardziej do Gawryły.
— Mam nadzieję, że nie jesteś specjalnie głodna, bo zanim coś przygotuję, może minąć trochę czasu.
— Nie jestem. Posiedźmy tu jeszcze chwilę. – Podniosła głowę by napotkać spojrzenie Gawryły. Delikatnie pochyliła się, by złożyć na jego ustach pocałunek, który mężczyzna odwzajemnił. Objęła jego twarz dłońmi, przyciągając go bliżej siebie.
— Okej – stwierdziła, gdy wreszcie się od siebie oderwali. – Skoro tak szarmancko zaproponowałeś, że zrobisz kolację, to właściwie możemy już iść.
— Jak sobie życzysz. – Piotr wstał i podał Hanie rękę, by pomóc jej się podnieść. Do domku, w którym się zatrzymali, nie mieli daleko, więc już po chwili znaleźli się w przytulnym wnętrzu.
— To na co masz dziś ochotę? – Gawryło uśmiechnął się dwuznacznie, na co kobieta jedynie pokręciła głową.
— Nie wiem, zdam się na twoje… umiejętności kulinarne – zaśmiała się. – Chociaż nie wiem, czy to taki dobry pomysł. – Te słowa wypowiedziała ciszej, niemniej dotarły one do uszu Piotra.
— Słyszałem… — mruknął, podchodząc do niej i objął ją od tyłu.
— Jakoś sobie z tym poradzę.
— W takim razie… Skoro wątpisz w moje umiejętności kulinarne… To może powinienem zaprezentować ci jakieś inne?
— Cóż… Kusząca propozycja. Niemniej, najpierw poczekam na obiecaną kolację. - Nie mogła powstrzymać śmiechu, gdy spojrzała na minę Piotra. Stanęła na palcach i delikatnie dotknęła wargami jego ust. - Tylko się pospiesz, bo jeszcze mogę się rozmyślić...
 *********
Od razu uprzedzam, że nie mam pojęcia, kiedy następny rozdział, mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości ;) Tego romantyzmu i w ogóle to miało być więcej, ale w końcu wyszło jak wyszło, w następnym rozdziale... A zresztą, co ja Wam tu będę fabułę zdradzać :D Ogólnie niezbyt podoba mi się ten rozdział, ale może to tylko ja narzekam, cóż. No, to teraz do roboty i komentować ;)!
Anja & kinina

13 komentarzy:

  1. Kocham, kocham, kocham!!! ❤ najlepsze opowiadanie jakie w życiu czytałam!!! ❤ Mam jednak nadzieję, że ta najblizsza przyszłość będzie niedługo??? Bo ja bez tego opowiadania nie wiem jak przeżyje*.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne opo :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww, cud malina :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyszło mega super! też uważam, że to najlepsze opowiadanie o Hance i Piotrku! :D

    zapraszam również do siebie:
    http://opowiadaniabyalex.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tu czekam na nexta,a ty piszesz, że w najbliższej przyszłości?!*.*

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham to opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ta część jest fantastyczna ! Idealnie wszystko jest opisane i ta długość ;) Mam nadzieję, że następna część pojawi się szybko, bo długo nie wytrzymam ! ;))

    OdpowiedzUsuń
  8. Piszesz świetnie!!! Mam nadzieję, że już niedługo Hana i Victoria zaczną się jakoś normalnie dogadywac i,że Vici wreszcie powie Hania o swoich problemach... Nie mogę się doczekać nexta :D mam nadzieję, że nie długo dodasz coś? Bo bez twojego opowiadania długo nie wytrzymam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy dodasz nexta? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najpóźniej do soboty powinnyśmy się wyrobić ;)

      Usuń
    2. do tej czy do przyszłej?

      Usuń
    3. Nie, myślę, że jak dobrze pójdzie to rozdział w swoje łapki dostaniecie już jutro ;)
      Kolejny pojawi się gdzieś do 17 lipca, gdyż potem niestety wyjeżdżam. Być może w tym czasie Anja coś doda, chociaż ona też wyjeżdża, więc sprawa będzie dość utrudniona, ale jak się sprężymy to może coś z tego wyjdzie i uda nam się wstawić jeszcze dwa, ale o tym już będę Was informować na bieżąco ;)

      Usuń