sobota, 7 czerwca 2014

25. Chyba zrobiło się zbyt poważnie...

Żwir chrzęścił pod jej nogami. Szła, nie oglądając się za siebie. Mrużyła oczy przed jasnym, wrześniowym słońcem, które najwidoczniej nic sobie nie robiło z próbujących je zakrywać chmur. Ona sama nie wiedziała, dokąd chce iść, a i tak zaraz powinna wracać do domu. Właśnie, do domu... Z cichym westchnięciem usiadła na pierwszej lepszej ławce i przymknęła oczy, opierając się o nią wygodniej. Starała się nie myśleć o niczym, ale ten temat sam do niej przyszedł. Jej matka była w ciąży. Z Piotrem. W sumie to powinna się cieszyć, przecież zawsze chciała mieć siostrę albo brata. Ale teraz ta radość... Gdzieś się ulotniła. Po prostu nie mogła tego przyjąć do wiadomości. Przynajmniej nie teraz. Nie lubiła Piotra, trudno było zaprzeczyć. Nie była do końca pewna, skąd bierze się jej niechęć do Gawryły. A może była, tylko nie chciała się do tego przyznać. Wiedziała, że długo tak nie wytrzyma, że będzie musiała porozmawiać z Haną, szczególnie teraz, ale... Bała się? Być może. W końcu jednak miała do końca nadzieję, że to nie wypali, że coś się wydarzy i wszystko się skończy.. Jednak teraz, gdy w tę „grę” wchodziło dziecko, nie zapowiadało się na to. Zresztą, nie chciała, żeby wychowywało się bez ojca. Ona sama nie miała go przy sobie... Nigdy. Właśnie... To był ten temat, który tak starannie omijała. Zresztą, nie tylko ona, Hana również nie była zbyt chętna do przeprowadzenia TEJ rozmowy. I właśnie dlatego ich relacje były takie, jakie były... Westchnęła tylko, nie mając ochoty dłużej o tym myśleć. Porozmawia z nią... W najbliższym czasie. Z takim postanowieniem podniosła się z ławki i skierowała swoje kroki w stronę domu.

Hana zamknęła oczy. Była 17, a Victorii nadal nie było. Owszem, dziewczyna wysłała jej SMS—a, że idzie do Blanki, ale poza tym nie odezwała się nawet słowem. Może to i była wina „przekazania” przez nią informacji o swojej ciąży, ale... Naprawdę chciała inaczej o tym ze swoją córką porozmawiać. Na spokojnie, bez niepotrzebnych emocji...
Z zamyślenia wyrwał ją dzwonek do drzwi. Dopiero teraz uprzytomniła sobie, że to na pewno Piotr. Przecież dzisiaj mieli iść na kolację do Latoszków...
— Jestem już. — Uśmiechnął się Piotr, gdy tylko Hana otworzyła mu drzwi.
— Widzę. — Na jej twarzy, pomimo wcześniejszych myśli, pojawił się uśmiech. — Idź do kuchni, ja też zaraz jestem gotowa.
— Zaraz? — Gawryło dopiero teraz zauważył, że jego ukochana jest jeszcze ubrana w szlafrok. — Przecież nawet ubrana nie jesteś, jeszcze za godzinę nie wyjdziemy... — Niemalże jęknął, uświadamiając sobie, ile przyjdzie mu jeszcze na Hanę czekać.
— Wyjdziemy, nie panikuj — mruknęła Hana, patrząc na niego z lekkim pobłażaniem.
— Może do jutra wyjdziemy. — W jego głosie pojawiły się nuty sarkazmu.
— Na pewn.o — Hana szybko pocałowała Piotra w policzek, by choć trochę go „udobruchać”. — Daj mi... — zastanowiła się przez chwilę. — Dwadzieścia minut.
— Czas start.
— Jakiś ty zabawny... — mruknęła pod nosem, na co Gawryło z szerokim uśmiechem wskazał jej drzwi do sypialni, przy okazji znacząco pukając w zegarek.
— No już, już...
Jakieś dwadzieścia minut później, kobieta stanęła w drzwiach kuchni. Piotr, który w tym czasie zdążył zrobić sobie kawę (i oczywiście ją wypić), podniósł na nią wzrok. Miała prostą, beżową sukienkę, która sięgała jej nieco za kolano. Włosy zostawiła rozwichrzone, a usta delikatnie pociągnęła błyszczykiem.
— Gotowa? — zapytał z uśmiechem, powoli podnosząc się z krzesła.
— No, prawie... — Uśmiechnęła się do niego i obróciła plecami. — Pomożesz? — przytrzymała włosy, by nie miał problemu, z, jak się okazało, zapięciem zamka na plecach.
Jeszcze pytasz?, pomyślał, ale oczywiście nie powiedział tego na głos. Zaczął więc powoli zapinać zamek, oczywiście nigdzie się nie spiesząc.
— Przed chwilą sam mówiłeś, że się spóźnimy, a teraz co? — Zaśmiała się Hana.
— A teraz... Przecież mamy jeszcze chwilę czasu — mruknął, nadal nie przyspieszając czynności.
— Spóźnimy się...
— Jesteś pewna? — zapytał z cwaniackim uśmiechem, którego dziewczyna, obrócona do niego plecami, niestety nie mogła dostrzec. — Może to sprawdzimy?
— Coś sugerujesz?
— Może... — Uśmiech nie znikał mu z twarzy.
— Może? — powtórzyła za nim Hana, po czym bez żadnego ostrzeżenia obróciła się do niego przodem i objęła go za szyję.
— Może. To zależy od twojej interpretacji... — Jakby na dowód tych słów zaczął się bawić jej włosami.
— Yhym... — mruknęła.
Chwilę patrzyła w jego oczy, w których błyszczały iskierki rozbawienia, a potem przeniosła wzrok na te cudowne zmarszczki w kącikach jego ust, które pojawiały się zawsze, gdy się uśmiechał, po czym delikatnie przyciągnęła go bliżej siebie i namiętnie pocałowała. Piotr oddał pocałunek i objął ją w pasie. Stali tak dłuższą chwilę, nim się od siebie oderwali.
— Taka interpretacja jak najbardziej mi się podoba.
— To dobrze. — Goldberg pozwoliła sobie na delikatny uśmiech. — A teraz jednak BARDZO bym cię prosiła, żebyś zapiął mi tę sukienkę, bo NAPRAWDĘ się spóźnimy.
— Ech, no dobrze... — Piotr sprawnym ruchem obrócił Hanę i szybko zapiął cały zamek do końca.
— Idziemy?
— Idziemy, chodź. — Gawryło złapał kobietę za rękę i już po chwili, ubrani w buty i kurtki, wychodzili z mieszkania.

W tym samym czasie, Agata kończyła właśnie dyżur. Kończyła to może nieco za dużo powiedziane, jednak nie miała już na dzisiaj niczego, oprócz obchodu za godzinę, po którym mogła już wracać do hotelu. Teraz jednak zamierzała tę ostatnią godzinę przesiedzieć w lekarskim. I zapewne by tak zrobiła, gdyby nie dostrzegła Roberta rozmawiającego z Tretterem. Na początku chciała ich wyminąć, jednak gdy usłyszała nazwisko jakiejś nieznanej jej osoby, przystanęła.
— Naprawdę, z całą pewnością mogę go polecić, jest świetnym lekarzem... — Do jej uszu doszły słowa Roberta.
— Jest pan pewien, że chce pan odejść? — Pod Agatą ugięły się nogi.
— Tak, jestem pewien. Naprawdę nie mogę... — Dalej już nie słuchała.
Odeszła kawałek i oparła się o ścianę. Nie, nie, nie... On nie mógł odejść. Nie mógł... Stała tak jeszcze chwilę, póki nie zauważyła, że mężczyźni kończą rozmowę. Tretter odszedł w kierunku swojego gabinetu, ale Robert, być może nieświadomie, podążył w jej stronę.
— Możemy pozmawiać? — zastąpiła mu drogę, wiedząc, że to pewnie jej ostatnia szansa, by z nim porozmawiać.
— Tutaj? — Robert wyraźnie nie miał ochoty na tę rozmowę.
— Nie wiem, gdziekolwiek. — Agata była zbyt zdenerwowana, by zastanawiać się nad takimi szczegółami.
— Słucham.
— Chcesz odejść? — wypaliła prosto z mostu, patrząc na niego uważnie.
— Już to zrobiłem — powiedział cicho, przenosząc wzrok na ścianę.
— Dla... Dlaczego? — Agata nie chciała pokazać łez, ale one same cisnęły się jej do oczu.
— A jak myślisz?
— Ale... — Głos jej się załamał. — Przecież to nie przekreśla jeszcze wszystkiego.
— Agata. — Robert starał się, by jego głos brzmiał spokojnie. — Dla mnie już nie ma ratunku.
— Proszę cię... Nie mów tak.
— Przepraszam... — Nie wiedział, co ma zrobić, więc po prostu podszedł do niej i mocno ją przytulił.
— Nie pozwolę ci odejść, rozumiesz? Nie pozwolę ci tak tego wszystkiego zostawić... Ja cię nie zostawię, do cholery!
Nie wiedział, co ma powiedzieć, co zrobić. Brakowało mu słów, gestów. Pokręcił głową nad swoją bezradnością, widząc wlepione w niego oczy Agaty. Delikatnie starł łzy z jej policzków. Ujął jej twarz w swoje ręce i podniósł do góry. Jego wargi musnęły jej czoło. Przytulił ją jeszcze raz, po czym uśmiechnął się smutno i odszedł w stronę lekarskiego, zostawiając kompletnie zdezorientowaną Agatę samą.

Wchodząc do mieszkania Latoszków ujrzeli umiejscowione po kątach balony, gdzieniegdzie powieszone wstążki i parę innych urodzinowych ozdób. Kolacja była tylko dla młodych rodziców i najbliższych przyjaciół. To przecież dzięki Hanie i jej pomocy mogą dziś świętować pierwsze urodziny tego małego człowieczka. Pierwsze i nie ostatnie. Piotr wręczył prezent, który niósł całą drogę. Sam do końca nie wiedział, co tam się znajduje... W końcu nie on wybierał. Jako typowy mężczyzna nie przywiązywał do tego wagi, po prostu miał dać upominek, złożyć ładne życzenia i tyle, rola się kończy. Po jakiejś godzinie minęła ta bardziej oficjalna część przyjęcia. Kolacja zjedzona, „Sto lat” zaśpiewane, świeczki z tortu zdmuchnięte... Gdy mężczyźni zajmowali się wprowadzaniem Felka w temat motoryzacji, Hana i Lena odsunęły się na bok, co jakiś czas na nich zerkając podczas rozmowy. W jednym z takich momentów obie zobaczyły, jak silne i męskie ręce Piotra podnoszą z czułością tak maleńką i drobną istotę, jaką był Felek. Na twarzy Gawryły zaiskrzył uśmiech. Poczuł, jak przepływa przez niego pewien instynkt. Kiedy trzymał w objęciach małego dotarło do niego, że za parę miesięcy będzie mógł podnieść własne dziecko. Jemu samemu ciężko było się przed sobą przyznać, że to odczuwa. Zawsze uchodził za twardziela, który nie przejmował się taką wartością, jaką jest rodzina. Jego związki trwały chwilę, opierały się na jednym, nic na dłuższą metę. Przy Hanie się otworzył... Może tylko ją tak prawdziwie pokochał? Skoro tak to chyba warto było czekać tyle czasu, by dojść do tego punktu. Hana widząc tą scenę czuła, że jej wybranek będzie dobrym ojcem.  Samoistnie na jej twarzy pojawił się szczery uśmiech, co nie umknęło uwadze Leny.
— No i co tak się uśmiechasz? — zapytała podejrzliwie, sama mając radosny wyraz twarzy.
— Nie mogę? — Mimo, że chciała podzielić się tą radością ze wszystkimi, wolała poczekać i pochwalić się razem z ojcem dziecka.
— Możesz. – Przyjaciółka zainteresowała się coraz bardziej.
— No właśnie... Ale... Chyba muszę ci coś powiedzieć — Błysk w jej oczach mówił sam za siebie, to była radosna nowina.
— Tak? A co takiego? — zapytała Lena, zapatrzona w Piotra i Felka. — Piotr będzie świetnym ojcem — dodała, uśmiechając się pod nosem.
— Mam nadzieję — odpowiedziała tajemniczym tonem Hana.
— Miej nadzieję, miej. — Nie domyślając się niczego dalej wpatrywała się w słodki widok. — No, ale chyba miałaś mi coś powiedzieć?
— Będziesz ciocią. — Ulżyło jej, w końcu to z siebie wydusiła, tak radosnej nowiny długo nie można było ukrywać.
— Naprawdę!? — Lena przeżyła szok, takiej wiadomości się jednak nie spodziewała.
— Naprawdę.
— No to gratuluję. — Gdy już trochę się otrząsnęła, zaczęła się cieszyć z Haną.
Obie do końca spotkania siedziały wpatrzone w swoich mężczyzn. Nie żałowały ani jednego wyboru w swoim życiu. Były szczęśliwe i tylko to uczucie chciały pozostawić w swoich głowach. Szczęście.

Było już późno, gdy oboje wrócili z kolacji. W wejściu Hana omal nie potknęła się o buty Viki, co znaczyło, że dziewczyna była już w domu. Jednak nigdzie nie świeciło się światło, więc najpewniej Victoria już spała. Zresztą, było parę minut przed północą, więc nie było się czemu dziwić. Hana delikatnie złapała Piotra za rękę, gdy ten miał zamiar wrócić do siebie. Nie chciała być sama, a Gawryło nie protestował, wręcz przeciwnie.
— Zmęczona? — Uśmiechnął się, przyciągając ją bliżej siebie.
Od paru minut leżeli już w łóżku i choć oboje byli wykończeni, to jednak żadne z nich nie mogło zasnąć.
— Yhym... — Hana przewróciła się na drugi bok, by widzieć przed sobą twarz Piotra.
— Powiedziałaś Lenie? — zapytał, zaczynając bawić się jej włosami.
— A jak myślisz? — Kobieta nie mogła się nie uśmiechnąć na wspomnienie reakcji przyjaciółki.
— Myślę, że tak.
— To dobrze myślisz. — Na chwilę zapanowała cisza.
— Hana...
— Tak? — Goldberg podniosła głowę z poduszki, słysząc zmieniony ton głosu Piotra.
— A może byśmy gdzieś pojechali? Odpocząć, pobyć razem... Co ty na to?
— Co proponujesz? — Spojrzała na niego.
— Najpierw muszę się dowiedzieć czy w ogóle jesteś zainteresowana.
— Z tobą? Zawsze. — Uśmiechnęła się, ukazując urocze dołeczki w policzkach.
— Naprawdę? — Nie sądził, że pójdzie mu z nią tak łatwo.
— Naprawdę. — Ucałowała go lekko w policzek.
— To jak, Bałtyk czy wolisz coś... Cieplejszego?
— W zupełności wystarczy mi Bałtyk. — Hana nie miała zbyt wielkich wymagań. Byle z nim...
— Byłaś już tam kiedyś?
— Nie, i właśnie dlatego chcę tam pojechać. — Przewróciła oczami. — A ty?
— Jeździłem tam co roku na wakacje — zaśmiał się lekko, na widok wspomnień, które to przywoływało.
— To nie zaszkodzi ci pojechać jeszcze raz, prawda?
— Oczywiście, że nie. — W jego oczach pojawiło się rozbawienie.
— W takim razie, kiedy? — Hana od razu chciała ustalić konkrety.
— Jutro zapytam, kiedy możemy liczyć na wolne. Idziemy spać?
— Idziemy. — Kobieta wtuliła się w niego.
— Dobranoc. — Piotr pocałował ją w głowę.
— Dobranoc. — Hana nie mogła powstrzymać uśmiechu.
— A Gabrysi kolorowych snów.
— Jakiej Gabrysi? — Goldberg, zdziwiona, poderwała głowę.
— No, tej tutaj. — Delikatnie objął brzuch Hany.
— Dlaczego akurat Gabrysi? – Kobieta ciągle patrzyła na niego uważnie.
— No bo tak. Nie podoba ci się? — Zrobił smutną minę, ale jego oczy błyszczały.
— Podoba, jest śliczne, ale...
— Ale?
— A jak będzie chłopiec? — Uśmiechnęła się lekko.
— To wtedy będziemy się martwić. — Piotr pokręcił głową. — Śpijcie dobrze. — Jeszcze raz ucałował Hanę w głowę, a potem ją objął. Oboje zasnęli z uśmiechami na twarzy, nie wiedząc, że ich szczęście nie będzie trwało długo...
 ************

Nigdy bym nie uwierzyła, że koniec roku może być taki ciężki... Na szczęście jeszcze tylko ten tydzień, konferencja i nie ma się już o co martwić :) No, może o reakcję rodziców na oceny ;) Rozdział niezbyt długi, ale to dlatego, że następny już za tydzień w sobotę. Mam nadzieję, że w wakacje uda nam się je wstawiać regularnie, a potem... Zobaczymy.


Anja & kinina

11 komentarzy:

  1. Ale cudeńko <3 czekam na nexta...

    OdpowiedzUsuń
  2. cudne opowiadanie! naprawdę!!
    mam nadzieję, że przewidujecie duuużo częsci!

    L.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak mi się to podoba, ale za krótkie i za długo muszę na to czekać !! Mam nadzieję, że następna część pojawi się znacznie szybciej !! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ty kiedy coś dodasz na swojego bloga?

      Usuń
  4. Wczoraj przez przypadek wpadłam na to opowiadanie i muszę stwierdzić, że jest najlepsze z wszystkich opowiadań o hapi!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy dodasz nexta???

    OdpowiedzUsuń
  6. Co jest? miałaś wczoraj nexta dodać...

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy dodasz nexta??? :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochana, czekam na nexta... kiedy będzie? ;3

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham! <3 cudnie piszesz!!! Kiedy będzie next?

    OdpowiedzUsuń