Tymczasem Hana kończyła właśnie dyżur.
— Hana!
Kobieta obróciła się,
słysząc za sobą głos Przemka. Westchnęła, ale cierpliwie poczekała na brata.
Była pewna, że wie, czego chce Przemek. Porozmawiać o Victorii. I oczywiście,
nie pomyliła się.
— Słuchaj… — zaczął
Przemek.
— Tak?
— Kim jest Victoria? —
wypalił mężczyzna.
Hana zawahała się na
chwilę.
— Moją córką — powiedziała
wreszcie. — Moją i Jamesa.
Przemek stał przez chwilę,
kompletnie zaskoczony. Jasne, podejrzewał to, ale jednak Hana go zaskoczyła.
— Dlaczego nikomu o niej nie
powiedziałaś?
Hana spojrzała na brata, i
wzruszyła ramionami. Bo co niby miała mu odpowiedzieć?
— Przemek! — obydwoje
obrócili się, słysząc Wiktorię.
Hana w głębi ducha była
wdzięczna kobiecie, że przerwała ich rozmowę, bo chyba nie była jeszcze na nią
gotowa.
— Coś się stało? — zapytał
mężczyzna, widząc, że Wiki jest czymś zaniepokojona.
— Nie widziałeś Blanki? —
odparła pytaniem na pytanie rudowłosa, wpatrując się z napięciem w Przemka.
— Przecież mówiła, że
będzie w hotelu — zdziwił się Przemek.
— No, ale jej nie ma! —
wykrzyknęła Wiktoria.
Hana, która właśnie
zauważyła Blankę, miała się odezwać, gdy zobaczyła, że razem z młodą Consalidą
idzie Viki. A dziewczyny wcale nie wyglądały, jakby znały się dopiero jeden
dzień. Bez słowa skinęła więc w ich stronę, a Przemek i Wiktoria odruchowo się
obrócili. Wiki otworzyła usta, by przygotować jakąś reprymendę dla córki, ale
zamarła, widząc śmiejące się dziewczyny. Cała trójka wpatrywała się w nie przez
chwilę, póki te nie zauważyły, że są obserwowane.
— O cholera — mruknęła
Viki, gdy dostrzegła to nietypowe trio.
— Chyba muszę się z tobą
zgodzić — powiedziała Blanka. — Co robimy?
— Um, nie wiem. Idziemy do
nich, i będziemy improwizować — stwierdziła Victoria.
— No, okej — odparła Blanka
i ruszyły. — Ale co im powiemy?
— Że… Nie wiem — wzruszyła
ramionami Viki. — Zależy, o co będą pytać. Zresztą — spojrzała na młodszą
dziewczynę — co mamy do ukrycia?
— Matka mnie zabije, jak
się dowie, że włóczyłyśmy się nie wiadomo gdzie — odparła Blanka nieszczęśliwym
tonem. —Zabiję cię za ten pomysł, Viki! — jęknęła.
Victoria zatrzymała się w
miejscu, i zdumiona spojrzała na Blankę.
— Co? — wykrztusiła, po
czym zaczęła się śmiać.
Blankę najbardziej
przeraziło to, jak powiedzieć matce, że chodziły po lesie? Jasne, było już
późno, ale…
— Co w tym takiego
strasznego, Blanka? — dziewczyna wyraziła na głos swoje myśli.
— Nie znasz mojej matki —
mruknęła brunetka. — Ej! — krzyknęła i zatrzymała się. — To czym ty w takim
razie się przejmowałaś? — spytała, patrząc na dziewczynę.
— Jak powiemy naszym
matkom, skąd się znamy — odparła prawie natychmiast Victoria, przestając się
śmiać.
— I co w tym trudnego? —
spytała Blanka, po czym to ona zaczęła się śmiać, a Victoria wpatrywała się w
nią z oburzoną miną.
— Więc dobra, mów — Viki
ruszyła w stronę ciągle zdumionych lekarzy. — Zobaczymy, jak sobie poradzisz —
powiedziała z sarkazmem.
— Zobaczymy — potwierdziła
młodsza dziewczyna, ciągle nie mogąc przestać się uśmiechać.
— A śmiej się, śmiej —
mruknęła wściekła Viki. — I tłumacz się sama.
— Ej! — Blanka od razu
przestała się uśmiechać. — Wycieczka do lasu to był twój pomysł, nie mój! —
zawołała oburzona.
— To się ze mnie nie
nabijaj — ściszyła głos Victoria, gdyż znajdowali się już prawie u celu ich
podróży.
— No dobra, dobra.
Dziewczyny stanęły jakieś
dwa metry od trójki lekarzy, i równocześnie powiedziały:
— Dobry wieczór.
Obydwie zagryzły wargi, by
nie wybuchnąć śmiechem, i spojrzały na dorosłych.
— Gdzie ty byłaś? —
wybuchła Wiktoria, gdy tylko przeszedł jej szok.
— To był tylko spacerek po
okolicy, proszę pani — Viki postanowiła wyratować Blankę z opresji.
— Wiktoria — odparła
odruchowo Consalida, gdyż nienawidziła, gdy zwracano się do niej per „pani”.
— I vice versa —
uśmiechnęła się Viki, gdy przypomniała sobie, że tak samo odpowiedziała już
dzisiaj Blance.
— Znacie się? — spytał w
zamian Przemek, patrząc na dziewczynki.
— Chyba byśmy tu nie stały,
gdybyśmy się nie znały, nie? — odparła pytaniem na pytanie Blanka, tłumiąc
śmiech.
— Bardzo dowcipne — mruknął
Zapała, ale on też ledwo powstrzymywał się od śmiechu.
Natomiast Hana i Wiktoria
bez słowa patrzyły na swoje córki.
— Jak długo? — zapytała
wreszcie Hana, zdając sobie sprawę, że tak naprawdę nic nie wie o swojej córce.
Viki wbiła wzrok w Blankę.
Teraz twoja kolej, mówiły jej oczy.
— Trochę już będzie —
zaczęła brunetka.
— Trochę? — Wiki była
zdumiona.
Myślała, że dziewczyny
znają się dopiero od dzisiaj, a tu proszę! Spojrzała na Hanę. Była trochę
zaskoczona, ale nie tak bardzo jak Consalida. Może coś podejrzewała?
— No, będą już z trzy lata
chyba — powiedziała Blanka.
Widząc zaskoczone i
zdumione miny lekarzy, zaczęła się śmiać.
— Skąd? — tym razem zapytał
Przemek.
— Z Hiszpanii — odparła
Viki, z niesmakiem patrząc na śmiejącą się brunetkę. — Jeny, Blanka, tu się nie
ma z czego śmiać, wierz mi.
Oczywiście, jakby drwiąc z
Victorii, Blanka zaczęła się tylko głośniej śmiać. Sama Viki wznosiła oczy do
nieba i westchnęła ciężko, użalając się nad swoim losem.
— Wy się naprawdę tyle
znacie, czy tylko sobie z nas żartujecie? — spytała Wiktoria dla upewnienia.
— Masz dzisiejszą pocztę?
— Po co ci? — Wiki zdumiona
spojrzała na swoją córkę.
— Masz? — powtórzyła
pytanie Blanka.
— Mam — Wiki sięgnęła do
torby, którą miała przy sobie. — Ach, przyszedł list od tej twojej koleżanki —
Consalida podała list córce.
Ta wzięła go, obróciła
adresem nadawcy do góry i pokazała lekarzom. Nadawca: Victoria Coldwell. Dalej
był adres, miejscowość i kod pocztowy.
— Och — mruknęła tylko
Hana.
— Jeszcze jakieś rewelacje?
— spytała Wiki, mając nadzieję na odpowiedź przeczącą.
— Oczywiście — odparła
natychmiast Victoria, a wszyscy, łącznie z Blanką, obrócili głowy w jej
kierunku. — Zaraz zacznie padać — wzruszyła ramionami, starając się ukryć
uśmiech.
Pierwsza zaczęła się śmiać
Blanka, a Viki i Przemek dołączyli do niej po chwili. Hana i Wiktoria spojrzały
na siebie i pokręciły głowami z uśmiechem.
— Nie miałam pojęcia —
powiedziała cicho Wiki.
— Ja też nie — odparła
równie cicho Hana.
— Cholera, chyba niewiele
wiem o Blance — Consalida potrząsnęła głowa, starając się odgonić złe myśli.
— A większość moich
informacji jest już pewnie dawno nieaktualnych — Hana spojrzała na Viki, która
jak gdyby nigdy nic, rozmawiała z Blanką i Przemkiem. — Nie mam pojęcia, jak z nią rozmawiać.
— Spróbuj od tego, co was
pokłóciło — doradziła Wiktoria. — Mnie to pomogło.
— Tylko, że ta rozmowa
chyba nie będzie łatwa — westchnęła Hana.
— Gdyby była łatwa, to nie
byłoby problemu — stwierdziła filozoficznie Wiktoria, po czym obie, dla
rozładowania emocji, wybuchnęła śmiechem.
— Jedziemy? — spytała po
chwili Hana, patrząc na Viki.
— Um? — zaczęła Victoria. —
Bo jest taka sprawa…
— No? — Hana zmarszczyła
brwi.
— Moja walizka jest ciągle
na lotnisku.
— To nawet lepiej —
wymamrotała Hana, myśląc o swoim pomyśle. — Okej, chodźmy.
Pożegnały się z resztą, i w
ciszy ruszyły do samochodu.
************
Naprawdę przepraszam za
zwłokę, ale nawał obowiązków wcale nie jest łatwy do ogarnięcia. Nowy rozdział
z pewnością jutro, o ile nie wystąpią jakieś trudności. Liczymy na komentarze,
nawet zwykłe 'podoba mi się' dużo daje, a jakiś dłuższy komentarz jest tym
bardziej milszy dla autora ;)
Anja & kinina
Super opowiadanie , ale kiedy pojawi się w nim Piotr ? Super , pisz dalej ;)
OdpowiedzUsuńJuż niedługo, nie martwcie się, jeszcze się wam znudzi :D
UsuńŚwietne ;D
OdpowiedzUsuńbardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńczekam na więcej!
Bardzo fajne, miło się czyta :D
OdpowiedzUsuńCzekam na next ;)