wtorek, 12 listopada 2013

5. Znajomości

Tymczasem Hana kończyła właśnie dyżur.
— Hana!
Kobieta obróciła się, słysząc za sobą głos Przemka. Westchnęła, ale cierpliwie poczekała na brata. Była pewna, że wie, czego chce Przemek. Porozmawiać o Victorii. I oczywiście, nie pomyliła się.
— Słuchaj… — zaczął Przemek.
— Tak?
— Kim jest Victoria? — wypalił mężczyzna.
Hana zawahała się na chwilę.
— Moją córką — powiedziała wreszcie. — Moją i Jamesa.
Przemek stał przez chwilę, kompletnie zaskoczony. Jasne, podejrzewał to, ale jednak Hana go zaskoczyła.
— Dlaczego nikomu o niej nie powiedziałaś?
Hana spojrzała na brata, i wzruszyła ramionami. Bo co niby miała mu odpowiedzieć?
— Przemek! — obydwoje obrócili się, słysząc Wiktorię.
Hana w głębi ducha była wdzięczna kobiecie, że przerwała ich rozmowę, bo chyba nie była jeszcze na nią gotowa.
— Coś się stało? — zapytał mężczyzna, widząc, że Wiki jest czymś zaniepokojona.
— Nie widziałeś Blanki? — odparła pytaniem na pytanie rudowłosa, wpatrując się z napięciem w Przemka.
— Przecież mówiła, że będzie w hotelu — zdziwił się Przemek.
— No, ale jej nie ma! — wykrzyknęła Wiktoria.
Hana, która właśnie zauważyła Blankę, miała się odezwać, gdy zobaczyła, że razem z młodą Consalidą idzie Viki. A dziewczyny wcale nie wyglądały, jakby znały się dopiero jeden dzień. Bez słowa skinęła więc w ich stronę, a Przemek i Wiktoria odruchowo się obrócili. Wiki otworzyła usta, by przygotować jakąś reprymendę dla córki, ale zamarła, widząc śmiejące się dziewczyny. Cała trójka wpatrywała się w nie przez chwilę, póki te nie zauważyły, że są obserwowane.

— O cholera — mruknęła Viki, gdy dostrzegła to nietypowe trio.
— Chyba muszę się z tobą zgodzić — powiedziała Blanka. — Co robimy?
— Um, nie wiem. Idziemy do nich, i będziemy improwizować — stwierdziła Victoria.
— No, okej — odparła Blanka i ruszyły. — Ale co im powiemy?
— Że… Nie wiem — wzruszyła ramionami Viki. — Zależy, o co będą pytać. Zresztą — spojrzała na młodszą dziewczynę — co mamy do ukrycia?
— Matka mnie zabije, jak się dowie, że włóczyłyśmy się nie wiadomo gdzie — odparła Blanka nieszczęśliwym tonem. —Zabiję cię za ten pomysł, Viki! — jęknęła.
Victoria zatrzymała się w miejscu, i zdumiona spojrzała na Blankę.
— Co? — wykrztusiła, po czym zaczęła się śmiać.
Blankę najbardziej przeraziło to, jak powiedzieć matce, że chodziły po lesie? Jasne, było już późno, ale…
— Co w tym takiego strasznego, Blanka? — dziewczyna wyraziła na głos swoje myśli.
— Nie znasz mojej matki — mruknęła brunetka. — Ej! — krzyknęła i zatrzymała się. — To czym ty w takim razie się przejmowałaś? — spytała, patrząc na dziewczynę.
— Jak powiemy naszym matkom, skąd się znamy — odparła prawie natychmiast Victoria, przestając się śmiać.
— I co w tym trudnego? — spytała Blanka, po czym to ona zaczęła się śmiać, a Victoria wpatrywała się w nią z oburzoną miną.
— Więc dobra, mów — Viki ruszyła w stronę ciągle zdumionych lekarzy. — Zobaczymy, jak sobie poradzisz — powiedziała z sarkazmem.
— Zobaczymy — potwierdziła młodsza dziewczyna, ciągle nie mogąc przestać się uśmiechać.
— A śmiej się, śmiej — mruknęła wściekła Viki. — I tłumacz się sama.
— Ej! — Blanka od razu przestała się uśmiechać. — Wycieczka do lasu to był twój pomysł, nie mój! — zawołała oburzona.
— To się ze mnie nie nabijaj — ściszyła głos Victoria, gdyż znajdowali się już prawie u celu ich podróży.
— No dobra, dobra.
Dziewczyny stanęły jakieś dwa metry od trójki lekarzy, i równocześnie powiedziały:
— Dobry wieczór.
Obydwie zagryzły wargi, by nie wybuchnąć śmiechem, i spojrzały na dorosłych.
— Gdzie ty byłaś? — wybuchła Wiktoria, gdy tylko przeszedł jej szok.
— To był tylko spacerek po okolicy, proszę pani — Viki postanowiła wyratować Blankę z opresji.
— Wiktoria — odparła odruchowo Consalida, gdyż nienawidziła, gdy zwracano się do niej per „pani”.
— I vice versa — uśmiechnęła się Viki, gdy przypomniała sobie, że tak samo odpowiedziała już dzisiaj Blance.
— Znacie się? — spytał w zamian Przemek, patrząc na dziewczynki.
— Chyba byśmy tu nie stały, gdybyśmy się nie znały, nie? — odparła pytaniem na pytanie Blanka, tłumiąc śmiech.
— Bardzo dowcipne — mruknął Zapała, ale on też ledwo powstrzymywał się od śmiechu.
Natomiast Hana i Wiktoria bez słowa patrzyły na swoje córki.
— Jak długo? — zapytała wreszcie Hana, zdając sobie sprawę, że tak naprawdę nic nie wie o swojej córce.
Viki wbiła wzrok w Blankę. Teraz twoja kolej, mówiły jej oczy.
— Trochę już będzie — zaczęła brunetka.
— Trochę? — Wiki była zdumiona.
Myślała, że dziewczyny znają się dopiero od dzisiaj, a tu proszę! Spojrzała na Hanę. Była trochę zaskoczona, ale nie tak bardzo jak Consalida. Może coś podejrzewała?
— No, będą już z trzy lata chyba — powiedziała Blanka.
Widząc zaskoczone i zdumione miny lekarzy, zaczęła się śmiać.
— Skąd? — tym razem zapytał Przemek.
— Z Hiszpanii — odparła Viki, z niesmakiem patrząc na śmiejącą się brunetkę. — Jeny, Blanka, tu się nie ma z czego śmiać, wierz mi.
Oczywiście, jakby drwiąc z Victorii, Blanka zaczęła się tylko głośniej śmiać. Sama Viki wznosiła oczy do nieba i westchnęła ciężko, użalając się nad swoim losem.
— Wy się naprawdę tyle znacie, czy tylko sobie z nas żartujecie? — spytała Wiktoria dla upewnienia.
— Masz dzisiejszą pocztę?
— Po co ci? — Wiki zdumiona spojrzała na swoją córkę.
— Masz? — powtórzyła pytanie Blanka.
— Mam — Wiki sięgnęła do torby, którą miała przy sobie. — Ach, przyszedł list od tej twojej koleżanki — Consalida podała list córce.
Ta wzięła go, obróciła adresem nadawcy do góry i pokazała lekarzom. Nadawca: Victoria Coldwell. Dalej był adres, miejscowość i kod pocztowy.
— Och — mruknęła tylko Hana.
— Jeszcze jakieś rewelacje? — spytała Wiki, mając nadzieję na odpowiedź przeczącą.
— Oczywiście — odparła natychmiast Victoria, a wszyscy, łącznie z Blanką, obrócili głowy w jej kierunku. — Zaraz zacznie padać — wzruszyła ramionami, starając się ukryć uśmiech.
Pierwsza zaczęła się śmiać Blanka, a Viki i Przemek dołączyli do niej po chwili. Hana i Wiktoria spojrzały na siebie i pokręciły głowami z uśmiechem.
— Nie miałam pojęcia — powiedziała cicho Wiki.
— Ja też nie — odparła równie cicho Hana.
— Cholera, chyba niewiele wiem o Blance — Consalida potrząsnęła głowa, starając się odgonić złe myśli.
— A większość moich informacji jest już pewnie dawno nieaktualnych — Hana spojrzała na Viki, która jak gdyby nigdy nic, rozmawiała z Blanką i Przemkiem.  — Nie mam pojęcia, jak z nią rozmawiać.
— Spróbuj od tego, co was pokłóciło — doradziła Wiktoria. — Mnie to pomogło.
— Tylko, że ta rozmowa chyba nie będzie łatwa — westchnęła Hana.
— Gdyby była łatwa, to nie byłoby problemu — stwierdziła filozoficznie Wiktoria, po czym obie, dla rozładowania emocji, wybuchnęła śmiechem.
— Jedziemy? — spytała po chwili Hana, patrząc na Viki.
— Um? — zaczęła Victoria. — Bo jest taka sprawa…
— No? — Hana zmarszczyła brwi.
— Moja walizka jest ciągle na lotnisku.
— To nawet lepiej — wymamrotała Hana, myśląc o swoim pomyśle. — Okej, chodźmy.

Pożegnały się z resztą, i w ciszy ruszyły do samochodu.
************
Naprawdę przepraszam za zwłokę, ale nawał obowiązków wcale nie jest łatwy do ogarnięcia. Nowy rozdział z pewnością jutro, o ile nie wystąpią jakieś trudności. Liczymy na komentarze, nawet zwykłe 'podoba mi się' dużo daje, a jakiś dłuższy komentarz jest tym bardziej milszy dla autora ;)


Anja & kinina

5 komentarzy:

  1. Super opowiadanie , ale kiedy pojawi się w nim Piotr ? Super , pisz dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już niedługo, nie martwcie się, jeszcze się wam znudzi :D

      Usuń
  2. bardzo mi się podoba :)
    czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajne, miło się czyta :D
    Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń