Victoria westchnęła, rozglądając się po
bufecie. Wczesna godzina na pewno nie sprzyjała jedzeniu, dlatego pomieszczenie
było prawie puste. Dziewczyna machinalnie odgryzła kolejny kęs kanapki i znowu
westchnęła. Spędzenie kolejnego dnia w szpitalu na pewno nie było jej
marzeniem, ale musiała zaczekać na Hanę, która z pewnością miała dzisiaj dyżur.
Gdyby miała przy sobie swoje rzeczy... O cholera!, pomyślała. Jej rzeczy ciągle
były w przechowalni na lotnisku, a Viki powiedziała, że odbierze je wieczorem.
Hana na pewno bardzo się ucieszy z przymusowej wizyty na lotnisku, pomyślała
wściekła dziewczyna. Chyba że... Jej wzrok padł na portfel. Miała kasę w
walizce, więc odda ją Hanie, jak tylko przyjedzie z lotniska. Musi się tylko
dowiedzieć, do której Hana ma dyżur. Victoria zerwała się z miejsca. Cóż,
przynajmniej nie spędzi całego dnia nic nie robiąc. Rzuciła należną kwotę na
stolik, jako, że nigdzie nie widziała pani Marii i szybkim krokiem ruszyła w
stronę dyżurki.
—
Coś ty taki dziwny dzisiaj? — spytała Wiktoria Przemka. — Przemek? — spytała,
nie widząc żadnej reakcji ze strony Zapały.
Szła
właśnie do szpitala, gdy po drodze spotkała chłopaka. Był dziwny, jakby
rozkojarzony. A Wiki nie miała pojęcia, o co mu chodzi.
—
Przemek? — spytała jeszcze raz.
Gdy
znowu nie odpowiedział, zatopiony we własnych myślach, Wiktoria stwierdziła, że
czas sięgnąć po radykalne środki. Bez słowa przystanęła, złapała zdumionego
Przemka za ramiona i namiętnie go pocałowała. Przemek, zdumiony, przez chwilę
stał bez ruchu, by potem z pasją oddać pocałunek ukochanej. Objął ją jedną
ręką, drugą wplatając w jej włosy.
—
Powiesz mi teraz, o co chodzi? — spytała Wiktoria, gdy oderwali się z Przemkiem
od siebie.
Przemek
zawahał się na chwilę, ale widząc spojrzenie swojej dziewczyny, westchnął
przeciągle i powiedział
—
Hana ma córkę — widząc zaskoczony wyraz twarzy Wiki, dorzucił szybko: — Znaczy,
tak mi się wydaje. Dziewczyna nazywa się Coldwell, więc, to albo siostra jej
zmarłego męża, albo córka. Chociaż bardziej obstawiałbym na to drugie... Jest
do niej strasznie podobna — mruknął Zapała.
—
Córka? Mąż? — Wiktoria była jeszcze bardziej zdumiona.
—
Przecież ty nic nie wiesz... — powiedział młody doktor i w skrócie opowiedział
Wiki całą historię Hany.
Co,
oczywiście, spowodowało, że 15 minut później na złamanie karku pędzili do
szpitala, byle się nie spóźnić.
Przemek
przygotowywał się właśnie do zabiegu z
Falkowiczem, gdy Wiki mruknęła:
—
To ona, prawda?
Przemek
podniósł głowę, akurat w momencie, gdy Victoria podchodziła do dyżurki
pielęgniarek. Chcąc słyszeć, co mówi dziewczyna, obydwoje podeszli bliżej.
—
Doktor Goldberg? — spytała dla upewnienia pielęgniarka, patrząc na dziewczynę.
—
Tak — potaknęła szatynka.
—
Do godziny 20.
—
Dziękuję — mruknęła dziewczyna.
Victoria
wyszła na zewnątrz. Miała właśnie sięgnąć po telefon, by zadzwonić po taksówkę,
gdy usłyszała za sobą znajomy głos. Obróciła się na pięcie, by zobaczyć osobę,
której najmniej by się tutaj spodziewała.
—
Blanka?
********
Wybaczcie za zwłokę, w domu
malowanie ;) Liczymy na komentarze, bo one motywują!
Anja & kinina
Spoczko opowiadanie kiedy nex't ?
OdpowiedzUsuńŚWIETNE OPOWIADANIA PISZECIE BARDZO MI SI PODOBAJĄ -POZDRAWIAM
OdpowiedzUsuń